poniedziałek, 2 marca 2015

009. Save me with your love tonight .

Ostatnio źle u mnie. Dużo się dzieje, za dużo jak na moje nerwy.
Rozdział krótki i jak dla mnie beznadziejny , ale mam nadzieję,że mi to wybaczycie ! :*



    Ostatni tydzień był dla niej bardzo trudny. Właściwie bardzo to mało powiedziane, nie ma chyba na tym świecie słowa w jaki mogłaby opisać poprzedni tydzień a co dopiero dzisiejszy dzień. Odkręciła kurek w wodą i pozwoliła wannie napełnić się po brzegi . Następnie zsunęła z siebie pogięte dresy i z gracją lisa wskoczyła do gorącej wody.  Pozwoliła jej dokładnie opanować każdy centymetr jej zbolałego ciała i starała się odprężyć. Czuła jak palący potok łez gromadzi się uparcie pod powiekami i z całych sił pragnie znaleźć
się na zewnątrz.
    Myślami była jednak dalej na lotnisku gdy żegnała Billa. Te wspólne kilka dni  utrzymały ją w przekonaniu,że jest w stanie poświęcić dla niego wiele a rezygnacja z życia tutaj oznaczała naprawdę wiele. Przeczesała mokrymi palcami włosy , zostawiając ślady na  nich i namydliła ciało. Czekało ją jeszcze tak wiele spraw do załatwienia i tak wiele trudności do pokonania.

"Nie jestem sobą kiedy Ciebie nie ma przy mnie
Jestem sam
I wszystko to, co pozostałe - nie chcę być
Na zewnątrz wisi krzywe niebo
A na ścianie Twój pożegnalny list
Nie jestem sobą kiedy nie ma Cię przy mnie - jestem sam"
*(1)

    Wciągnęła na nogi dresy a na górną część ciała zarzuciła wyblakłą koszulkę.  Wilgotne włosy ściągnęła w niezgrabnego koka i zabrała się do tego za czym nie przepadała - za pakowaniem. Otworzyła walizkę i rozejrzała się po pokoju z nadzieją,że odnajdzie szybko punkt odniesienia. Poczuła jak strach i obawy dotyczące jej decyzji narastają coraz bardziej. Nerwowo pocierała dłońmi i nogi,chcąc tym samym zabić chęć płaczu.
    Uklęknęła przed komodom by móc swobodnie wyciągnąć ciuchy. Czuła jak wszystko ja drażni,hałas ulicy, tykanie zegara a w końcu pukanie do drzwi.
-Mogę?- usłyszała subtelny głos rodzicielki podczas gdy jej dłonie zaciskały się w pięści.
-Jasne mamo. - wyprostowała lekko odrętwiałe kolana i usiadła obok matki,która zdążyła się już rozgościć w pokoju. Dłuższą chwilę obie milczały wpatrując się ukradkiem to w siebie to w ściany.
-Jeżeli chodzi o Twoją wyprowadzkę, to nie byłaby ona taki szokiem dla nas , jakbyś po prostu wyprowadziła się gdzieś tu, w Niemczech.
-Mamo...-przerwała w pół słowa.
-Rose, daj mi dokończyć. - drobna kobieta zrobiła dłuższą przerwę i nabrała potężną dawkę powietrza do płuc, następnie wypuściła je ze świstem. - Szanuję Twoją decyzję, sama kiedyś byłam młoda i szaleńczo zakochana. - w oczach kobiety można było dostrzec tęsknotę  i pewien rodzaj żalu. - Dlatego szanuje Twoją decyzję kochanie i możesz liczyć na pomoc z mojej strony , a tata... Tata z czasem zrozumie.
    Brunetka bez słowa przytuliła się do matki. Czuła,że wszystko jest na dobrej drodze,że wszystko w jej życiu zaczyna składać się w jedną całość.

"I niczego nie żałuję
Ani jednego kroku, żadnej chwili
Nawet kiedy to jest stracone
Nawet jeśli to dla nas nie wystarczy
Przecież to nie było daremne
Niczego z tego nie żałuję
Niczego z tego"
*(2)
   
    Pobyt Rose w Berlinie dobiegał końca. Noc przez wylotem była dla niej bardzo długa i męcząca. Spisała na kartce adres domu bliźniaków mimo,że Ria miała czekać na nią na lotnisku. Po długich rozmowach z Billem czuła się bardzo  zdenerwowana i niecierpliwa. Chciała już być na miejscu, obok niego i żeby wszystkie jej zmartwienia zniknęły. Jednak coś w środku mówiło jej,że rzuca się na głęboką wodę i może to się dla niej źle skończyć.
    Wymęczona myślami zasnęła na trzy godziny przed głośną pobudką budzika. Uśmiechnęła się szeroko, gdy w jej  głowie zrodziła sie myśl,że za czternaście godzin spotka się z Billem. Zerknęła na ekran telefonu, gdy informował ją że czeka na nią wiadomość.

Bill: " Czekam już na Ciebie :) "

"Jedno spojrzenie, jeden uśmiech, jeden dotyk, jeden pocałunek i już nie widzę niczego więcej, poza Tobą."

    Rozsiadła się wygodnie na pokładzie samolotu i rozejrzała się po pomieszczeniu. Poza nią naliczyła tutaj
jeszcze piętnaście osób , miejsce obok niej było puste. Westchnęła smutno, liczyła na to,że podróż minie jej w jakimś towarzystwie a tym czasem była skazana na książkę .
    Wyciągnęła z torebki telefon i napisała Billowi jeszcze jednego sms'a , w którym informowała o tym,że niebawem się zobaczą. Uśmiechnęła się do zdjęcia obok jego numeru i cisnęła telefon do torebki a następnie zaczęła szukać książki  podczas gdy obok niej usiadła pasażerka.
-Cześć. - wypaliła nerwowo do blondynki.
    Dziewczyna miała bardzo łagodny wyraz twarzy, piękne niebieskie oczy i szczery uśmiech,długie blond włosy związane w niesfornego koka na czubku głowy .
-Cześć. - odpowiedziała przyjemnym tonem  i usiadła obok Rose. - Jestem Eva.
-Rose. - dziewczyny uścisnęły sobie dłonie. - Lecisz do LA?
-Tak.
-Off jak miło, nie spędzę tego czternastogodzinnego lotu w samotności.
    Blondynka okazała się być bardzo miłą i otwartą osobą. A jej plusem było to,że dużo mówiła. Bardzo się to podobało Rose, ponieważ ona należała do typu ludzi, którzy wolą  słuchać .  Eva opowiedziała jej,że dostała szansę wyprowadzki do LA , także podobnie jak ona rzuciła wszystko , spakowała się i siedzi w samolocie.
-Teraz tylko znaleźć pracę, jakieś studia i wszystko do przodu. - w jej głośnie można było wyczuć radość i fascynację nową sytuacją i otoczeniem.- A ty ? Co Cię sprowadza do miasta aniołów?
    Brunetka przeciągnęła się leniwie, była już senna a fotele były dość niewygodne po kilku godzinach siedzenia.
-Można powiedzieć,że miłość wzywa. - wymieniły się uśmiechami , lecz zmęczenie dawało się już we znaki.

"Miłość jest jak narkotyk. Na początku odczuwasz euforię, poddajesz się całkowicie nowemu uczuciu, a następnego dnia chcesz więcej.  I choć jeszcze nie wpadłeś w nałóg, to jednak poczułeś już jej smak i wierzysz, że będziesz mógł nad nią panować. Myślisz o ukochanej  osobie przez dwie minuty, zapominasz o niej na trzy godziny. Ale z wolna przyzwyczajasz się do niej i stajesz się całkowicie zależny.  Wtedy myślisz o niej przez trzy godziny, a zapominasz na dwie minuty. Gdy nie ma jej w pobliżu - czujesz to samo co narkomanii,  kiedy nie mogą zdobyć narkotyku. "

    Los Angeles przywitało dziewczyny piękną pogodą. Ciepłe słońce a do tego lekki wiatr owiał ich twarze gdy wyszły z samolotu.  Rozglądała się za rudowłosą pięknością, która miała na nią czekać jednak nikogo takiego nie widziała.
-Co jest? - nowo poznana koleżanka zauważyła,że na twarzy Rose maluje się niepewność i strach.
-Nic nic, tylko...- brunetka przewróciła teatralnie oczami i wypuściła  nadmiar powietrza zalegający w jej płucach - Dziewczyna brata mojego...- poczuła się dziwnie podczas używania tego słowa - chłopaka miała tu na mnie czekać, ale widocznie nie mam co liczyć na jej pomoc.
    Brunetka zarzuciła na ramię skórzany plecak i obdarzyła swoją towarzyszkę bladym uśmiechem. 
-Jak masz adres to mogę Cię podrzucić, kuzyn tutaj na mnie czeka.  - blondynka pomachała w stronę wysokiego bruneta , ubranego  w bardzo elegancki sposób. Oczy Rose skierowały się w jego stronę i podobnie jak jej towarzyszka uśmiechnęła się do niego. - To żaden problem Rose.
-Dzięki.
    W duchu podziękowała Billowi za kartkę z adresem. Postanowiła porozmawiać o tym z nim . Chwyciła resztę swego bagażu i podążyła za Evą, która już zdążyła wytłumaczyć kuzynowi zaistniałą sytuację. Eric, kuzyn blondynki , z radością wymalowaną na twarzy  wziął kartkę od brunetki i odpalił samochód.
    Na ulicach panował mały korek i każdy praktycznie na siebie trąbił. Rose wyciągnęła z torby telefon i napisała Billowi wiadomość.

Rose: "Jestem już na miejscu. Ria mnie wystawiła ale spokojnie, dotrę na miejsce cała i zdrowa, tylko zmęczona ;) "
   
"Jesteś światłem, jesteś nocą
Jesteś kolorem mojej krwi
Jesteś lekiem, jesteś bólem
Jesteś jedyną rzeczą której pragnę dotknąć
Nigdy nie sądziłam że to może oznaczać tak wiele, tak wiele."
*(3) 


    Samochód zatrzymał się przed ogromnym domem w nowoczesnym stylu w ciasnych uliczkach Los Angeles.  Widok tego domu wywołał taki sam szok zarówno u Rose jak i u reszty pasażerów srebrnej BMW X4.
-Jesteś pewna,że to tutaj ? - na twarzy blondynki malowało się ogromne zdziwienie. Wbiła swoje błękitne oczy w drobną brunetkę i podała jej kartkę z numerem. - Zadzwoń jak będziesz miała trochę wolnego czasu albo dość marnowania go w tej cudownej willi.
-Jasne. - odebrała swoje bagaże od Erica, który cały czas się do niej tajemniczo uśmiechał. - Jeszcze raz dziękuję.
    Pożegnała swoich nowych znajomych uśmiechem, gdy odjeżdżali i pomachała. Jeszcze raz na spokojnie przyjrzała się pięknemu budynkowi,  który naprawdę robił dobre wrażenie. W głębi czuła,że Bill poświęcił dużo czasu i pieniędzy by to wszystko tak urządzić.  Zauważyła,że  zarówno brama jak i drzwi są niedomknięte , czego później zdecydowanie żałowała. Na podjeździe stało sportowe auto koloru
czerwonego pomyślała,że zapewne należy do rudowłosej lecz bardzo się myliła.
-Patirck przestań...Zostaw , nie rób mi tak ..Oh...Patrick... - do uszu brunetki dochodziło ciche pojękiwanie i bliżej nieokreślone odgłosy. Już na samym progu w jej kocie soczewki rzucił się widok niezbyt skromnych majtek, które z pewnością należały do Rii.  Nie zatrzasnęła za sobą drzwi , ponieważ bardzo była ciekawa sytuacji , która miała miejsce w pięknym salonie. Jednak widok, który tam  zastała przerósł jej wszelkie oczekiwania.
-Rose?! - cichy pisk wydobył się z ust Rii. - Co Ty tutaj robisz?
-Stoję, ale jak widzę Ty miałaś ciekawsze zajęcia niż przyjechanie po mnie.
    Opalony brunet wychylił się nieśmiało zza kanapy i wymamrotał coś w języku, którego Rose nie znała. Jej  wściekły wzrok krążył między Rią a jej kochankiem. Miała ochotę ją udusić, rzucić się na nią z pięściami . Zacisnęła dyskretnie pięści podczas gdy Ria naciągnęła na siebie niedbale pomięty podkoszulek.
-Rose to nie tak...
-Nie chce tego słuchać wiesz? Nie mi powinnaś się tłumaczyć tylko Tomowi. Idę znaleźć pokój Billa, a Ty lepiej posprzątaj ten syf. - brunetka  z wielką złością w oczach machnęła ręką w stronę brunetka , który zapinał guzik od spodni.
    Nie słuchała  już dalszego tłumaczenia rudowłosej weszła po schodach na piętrach i pozwoliła sobie trochę na zwiedzania tej wielkiej posiadłości. Na piętrze na liczyła cztery pary drzwi jednak w żadnej nie znalazła sypialni blondyna. W pierwszych odnalazła ogromną łazienkę, urządzoną w bordowo-białym odcieniu , w drugich znajdowało się coś na kształt biblioteczki w dużą ilością książek i płyt a pozostałe dwie pary drzwi kryły za sobą sypialnie gościnne. Tachając ze sobą ciężkie torby weszła na kolejne piętro i ku jej zdziwieniu w  pierwszych drzwiach, które otworzyła znajdowała się sypialnia wokalisty. Położyła w przejściu torby i podeszła do łóżka, na którym znajdował się mały pakunek z liścikiem. Delikatnie zdjęcia tasiemkę w aksamitnego dekielka, pod którym krył się mały, srebrny klucz. Następnie  przeczytała karteczkę:

"Pierwszy prezent z okazji nowego startu . /B."

    Uśmiechnęła się do literki "B" i odnalazła drzwi do łazienki. Tak jak się spodziewała pomieszczenie było bardzo czyste  i urządzone w odcieniach szarości. Na toaletce stało kilka flakoników perfum oraz kosmetyczka. Obok ręcznika wiszącego przy wannie ujrzała ręcznik owinięty w taką samą tasiemkę jak pudełeczko z kluczem i kolejną karteczkę.

"Będę wieczorem. Rozgość się w nowym domu. /B."
    W pokoju rozległo się ciche pukanie .
-Mogę?
-Jak musisz. - brunetka skrzyżowała ręce na piersiach i przygotowała się na monolog ze strony rudowłosej.
-Chciałabym Ci coś wyjaśnić...
-Już mówiłam Ci komu powinnaś to tłumaczyć. - Rose chciała wyminąć brunetkę w drzwiach , jednak poczuła mocne szarpnięcie za ramię  i
skierowała swoje spojrzenie w stronę Rii.
-Daj sobie spokój z... - po modelce było widać,że jest bardzo zła na Rose,że nakryła ją w dwuznacznej sytuacji z cudownym Włochem.
-Nie obchodzi mnie z kim się pieprzysz i po co to robisz, ale obchodzi mnie to,że jesteś jeszcze dziewczyną brata mojego chłopaka  a tak się składa,że Tom jest jedną z najważniejszych osób dla Bill i to,że robisz mu krzywdę już mnie obchodzi więc racz zabrać te swoje łapska z mojego ramienia i dupę z tego pokoju jak nie chcesz mieć dziś więcej problemów.
    Rudowłosa bez słowa sprzeciwu wyszła z pokoju Billa zatrzaskując za sobą głośno drzwi. Brunetka rozmasowała sobie skronie  i opadła na wygodne łóżko.
-Ładny początek.
    Było jej bardzo szkoda w tym momencie Toma. Nie wiedział,że dziewczyna, którą raczył nazywać miłością swego życia,  zdradza go. Nie wiedziała co robić, czy powiedzieć mu to czy zataić ten sekret i czekać aż modelka sama się wyda. Brunetka przekręciła się na drugi  bok i ujrzała wspólne zdjęcie z Billem , uśmiechnęła się na samą myśl o wspomnieniu tego dnia i zasnęła.

"Można cierpieć, wyć z bólu, uderzać pięścią w ścianę, krzyczeć lub pragnąć odebrać sobie życie. Można pytać Boga, dlaczego. Można upijać się  do nieprzytomności, uciekać z tego miejsca, odciąć się od ludzi. Można cierpieć, wiem o tym. Zastanawiam się tylko czy istnieje jakaś granica.  Może każdy człowiek ma swój limit bólu i pewnego dnia przyjdzie taki moment, że nie wydarzy się już nic złego. Może trzeba wypłakać się aż do wyczerpania,  upić do nieziemskiej nieprzytomności, przeżyć próbę samobójczą i dopiero wtedy będzie wspaniale. Wtedy dopiero będzie można zacząć żyć."


    Czerwone,sportowe auto zniknęło z podjazdu mieszkania Kaulitzów a  jego miejsce zajęło lśniące, białe audi Q7  z którego wyszli bliźniacy Kaulitz. Bill odłożył na ziemię wybudzonego ze snu Pumbę i podrapał go za uchem. Światło w jego sypialni się nie paliło. Trochę się martwił. Dostał wiadomość od Rose,że Ria po nią nie przyjechała ale nie mógł przerwać sesji nagraniowej i cały dzień się denerwował. Podążał za śladami
swego brata i wszedł do domu. Brunet pocałował Rię w policzek na powitanie a Bill jej pomachał od niechcenia. Nie przepadał za dziewczyną swego brata, ale ją tolerował. Bez żadnego słowa poszedł prosto do swego pokoju gdzie zastał śpiącą brunetkę.  Delikatnie, by jej nie zbudzić usiadł na skrawku łóżka i przyglądał się jej spokojnej twarzy. Założył jej kosmyk włosów za ucho i delikatnie przejechał puszkiem palców po jej poliku, co zdecydowanie sprawiło,że powieki brunetki lekko się uchyliły.
-He-eej. - ziewnęła cicho zakrywając usta dłoniom i otworzyła szerzej oczy. Przyglądała mu się z uśmiechem. Jego twarz spowodowała,że zapomniała o niemiłej sytuacji z Rią lecz w sercu dalej to trzymała.
-Witaj w domu. - blondyn przysunął swoją twarz do jej i delikatnie musnął jej suche wargi. -Dobrze Cię widzieć.
-Ciebie również.- zarzuciła ręce na jego  szyję i przysunęła mocniej go do siebie i bardzo zachłannie całowała jego usta.
    Blondyn oderwał się od ust ukochanej by złapać trochę powietrza.
-Mam nadzieję,że nie będziesz zła ale zorganizowałem imprezę powitalną.
Rose przygryzła dolną wargę i pokręciła przecząco głową. Nie miała ochoty nigdzie wychodzić , lecz chciała sprawić Billowi przyjemność poza tym chciała zapomnieć o sytuacji z salonu.
-Oczywiście,że nie. - podciągnęła się do pozycji siedzącej , która umożliwiła jej lepszy widok na twarz Kauliza. Wyglądał na bardzo zmęczonego ale szczęśliwego .
-To świetnie. Wezmę tylko prysznic i możemy jechać do klubu. - musnął ją czule w czubek nosa i zniknął za drzwiami od łazienki.

"- Czy boisz się zakochać?
- Bardzo. Boję się rozczarowania. Boję się bycia kochaną. Boję się, że to mnie przerośnie. Boję się, że się zawiodę. Boję się miłości i tej całej szopki wokół niej. Boję się, że czasem to za dużo, a czasem za mało. Boję się, że ta miłość nie będzie właśnie tą miłością. Boję się, że to mnie zabije. Miłość to nie błahostka, to coś więcej niż kochać i być kochanym."




*(1)-Tokio Hotel - Ich bin nicht ich
*(2)-Silbermond - Ich bereue nichts
*(3)-Ellie Goulding - Love me like You do




   

środa, 18 lutego 2015

008. Be my fairy to the world.

Jesteście niesamowici...dziękuję za te liczne komentarze pod poprzednim rozdziałem ! ;)
Tak mnie natchnęliście,że napisałam dla Was znowu długi rozdział! :)
A co, jak szaleć to szaleć ;D

Zapraszam na rozdział ósmy :)


"Zawsze wierzyłem,że gdzieś na tym świecie czeka na mnie kobieta,
która z góry była mi przypisana. Nigdy jej nie szukałem. Zawsze sądziłem,
że miłość sama mnie odnajdzie. O zgrozo miałem racje...
                                                                                              Bill."

    Wtulony w czyjeś drobne ciało powoli otworzył ciężkie powieki. Świat po drugiej stronie nieco wirował i się rozmazywał. Zamknął spowrotem oczy , wziął trzy głębsze wdechy i ponawiając próbę , tym razem nieco ostrożniej, uchylił powieki. Nieodrywając sie od drobnego ciała, które leżało  obok, zilustrował spokojnie pokój. Przez chwilę zastanawiał się gdzie i z kim jest, jednak po  ujrzeniu brązowych loków wszystkie fakty z wczorajszej nocy wróciły na swoje miejsce.
    Niechcąc budzić Rose zabrał starannie swoją rękę , która obejmowała ją w pasie. Przeciągnął się wolno na łóżku i pozwolił wspomnienią z wczorajszego wieczoru wędrować w myślach.

"Gdy oderwał się od ust Rose i odnalazł ich rzeczy wsiedli do limuzyny i pojechali prosto do hotelu.
Czułości nie było dość. Rose podciągnęła sukienkę , która krępowała jej ruchy i usiadła okrakiem na
jego kolanach. Zachłannie całowała jego usta, spijała każdy pocałunek pozwalając by czyny nie były
poprzedzane planami. Dłonie Billa krążyły po jej plecach przytulając ją mocniej i mocniej. Zsunął
prawą dłoń na jej pośladki i delikatnie gładził je podczas gdy druga dłoń kontynuowała wędrówkę
na plecach Rose.  Zatrzymany samochód oderwał ich od siebie ,Rose opadła obok blondyna, który rozbierał ją wzrokiem. Musnął przelotnie jej wilgotne usta i szybko znalazł się po drugiej stronie limuzyny .  W oprawie śmiechów , rozmów i przelotnych pocałunków weszli do hallu hotelu Regent. Przepych  i elegancja jaka panowała w hotelu zafascynowała brunetkę. Ściskając cały czas dłoń Billa szła tuż obok niego.
-Witam. - uśmiechnął się zalotnie do recepcjonistki, która na jego widok poczuła się lekko
zawstydzona.- Rezerwacja dwóch apartamentów vip na nazwisko Kaulitz i Wittenberg.
Brunetka z miną smutnego psa wspięła się na palce i myśląc,że szepta mu do ucha powiedziała
normalnym głosem:
-Ale jak to dwa? Mieliśmy razem.. - nie zdążyła dokończyć zdania , bo blondyn zaciskając usta
w szczelną linę uszczypnął ją w pośladek , dając do zrozumienia by nic nie mówiła.
Recepcjonistka z uśmiechem na ustach podała im karty do pokoju i odprowadziła wzrokiem
gdy odchodzili w stronę windy.  Windy stanowczo maja to do siebie,że chce się w nich robić różne rzeczy. Jej drobne ciało powędrowało wprost na chłodną ściankę windy , czuła jak ciało Billa napiera na nią coraz bardziej i bardziej a jego usta wtapiają się w jej smukłą szyję. Wsunęła dłoń w jego blond włosy  i pozwoliła oddać się przyjemności.  Dźwięk otwieranych drzwi nie przywołał ich do porządku. Złączeni w pocałunkach doszli do drzwi pokoju hotelowego. Stała niecierpliwie za nim czując jak promile z kolorowych drników uderzają coraz mocniej do głowy. Poczuła jak obraz lekko się jej rozmywa przed oczami a nogi miękkną  w kolanach. Chwyciła dłoń Billa, chcąc uchronić się przed niekontrolowanym upadkiem .Z uśmiechem, śladami Billa weszła do pokoju , który był urządzony w kolorach złotych i brązowych. Opadła wygodnie na skrawku łóżka i obserwowała Billa , który ściągnął z siebie marynarkę i ostrożnieodwiesił ją na wieszak. Obserwowała każdy jego ruch. Chciała podejść, przytulić go, pocałować.Czuła się dzisiejszego wieczoru bardzo szczęśliwa. Nie spodziewała się takiego toku wydarzeń.Westchnęła głośno gdy Bill podał jej kieliszek z szampanem.
-Coś nie tak? - kucnął na wysokości jej kolan i przejechał parę razy dłonią po jej udzie.
Pokręciła przecząco głową po czym nie zważając na pełny kieliszek wybiegła z pokoju w poszukiwaniu łazienki. Zatroskany Kaulitz podążył za nią lecz jedyne co usłyszał to dźwięk puszczanego pawia..."



    Przekręciła się na drugi bok i bardzo dobrze znany jej zapach doszedł do jej nozdrzy
wyrywając ją ze snu.
-Kaulitz... - powiedziała ledwo słyszalnym tonem i podciągnęła kolana pod brodę . Poczuła,że mimo
wczorajszych dużych ilości promili czuje się zaskakująco dobrze.
    Rozejrzała się po pokoju w celu ogarnięcia sytuacji w której sie znalazła. Leżała sama w łóżku
w którym zapewne wcześniej leżał młodszy Kaulitz. Niepewnie podniosła kołdrę do góry lecz odetchnęła
z ulgą gdy ujrzała na ciele swoją piżamę. Zakryła się kołdrom po sam czubek głowy i poczuła falę wstydu
po wczorajszych wydarzeniach. Przesunęła puszkiem palca po ustach , przypominała sobie jego każdy
pocałunek, sposób w jaki dotykał jej ust, jak jego język tańczył wraz z jej a dłonie dotykały jej rozgrzaną skórę.Na myśl o wspomnieniach wczoraj nocy uśmiechnęła się jednak szybko przypomniała sobie o  ciepłym jeszcze miejscu w łóżku , które zajmował Bill.
    Wychyliła głowę znad kołdry, jednak blondyna dalej nie było w pokoju. Wyszła szybko z łóżka,
odkręciła butelkę z wodą niegazowaną i zgasiła pragnienie, palące w gardle. W tym samym czasie woda zza sąsiednimi drzwiami ucichła a jej oczom ukazał sie nikt inny jak Bill Kaulitz osłonięty w pasie ręcznikiem. Przełknęła głośno ślinię gdy wolnym krokiem zbliżał się ku jej osoby.
-Cześć. - założył jej loka za ucho przy czym delikatnie puszkiem palca przejechał po policzku.-Jak się czujesz?
-Lepiej niż na to zasługuję.
-Nie powinnem zostawiać Cię z  Natalie . - uśmiechnął sie do niej blado . Oboje byli trochę zszokowani i zestresowani.Nie wiedzieli jak powinni się zachować. Rzucić się sobie w ramiona? Pocałować na powitanie ? Stali na przeciwko siebie , bez słowa, patrząc sobie w oczy. Chciała sie go zapytać, wytłumaczyć ale co tu było do tłumaczenia? Pragnęła go jak cholera. Chciała przy nim być, trwać, wspierać i kochać. Chciała by co  noc ściągał  z niej ubrania , by całował najdrobniejszy kawałek jej skóry, by jego czekoladowe soczewki patrzyły tylko na nią. Chciała tego , nawet bardzo ale wiedziała,że tego mieć nie może.
-Wykąp się i zejdziemy na  śniadanie, dobrze? - Bill wypowiadał każde słowo wolno i wyraźnie, wyraz twarzy Rose zdawał sie mówić,że przetwarza dość wolno wszystkie informacje.
    Bez żadnego słowa ominęła jego , katem oka dostrzegła struszki wody kapiące z jego włosów i rozpadające sie na jego dobrze zbudowanych ramionach. Zagryzła dolną wargę , chcąc jednocześnie stłumić palące uczucie w  podbrzuszu. Wzięła torbę z ciuchami i powerowała prosto do łazienki, nie zważając na pytające spojrzenia Billa.

"Miłość nie polega na tym, aby wzajemnie sobie się przyglądać,
 lecz aby patrzeć razem w tym samym kierunku." *(1)

    Ubrana w wygodne dżinsy i luźny kremowy sweterek wyszła razem z Billem  z pokoju.  W ciągu dalszym milczeli , jednak gdy przekroczyli próg windy blondyn zaśmiał się cicho pod nosem.
-Bill, weź coś powiedz. Czy ja coś zrobiłam nie tak?- stanęła na przeciwko niego i nie pytając o pozwolenie
złożyła delikatny pocałunek na jego ustach. Oderwała się od niego i spojrzała się niepewnie w jego ciemne oczy.  Poważny wyraz twarzy dawał wiele do życzenia. Sprawił,że poczuła sie głupio i niepewnie. Wokalista długo milczał, długo stał  w bezruchu wpatrując się przy tym w jej zamyślone oczy.
-Rose... - ujął jej szczupłą twarz w dłonie i przysunął się nieco bliżej. - Wszystko co robisz jest jak najbardziej w porządku. -  musnął delikatnie jej malinowe usta. - Ale teraz musimy iść zjeść śniadanie.
    Złapał ją za rękę i z uśmiechem wyszli z windy.

"Okno już się nie otwiera
Tu w środku jest pełno ciebie i pusto
I przede mną ostatnia świeca gaśnie
Czekam już wieczność, w końcu jest tak daleko
Na zewnątrz nadciągają czarne chmury"
*(2)

    Pierwsze co gdy weszli do restauracji to było pełne tajemniczości spojrzenie Toma w ich kierunku. Poczuła jak dłonie zaczynają się jej bardziej pocić a w gardle panuje istna sahara. Nie wiedziała czemu,
ale spojrzenie brata Billa odbierało jej mowę i czuła się nieco skrępowana.
"Boże a jak on wie,o wczorajszym incydencie?!" - myśli w głowie brunetki roiły się jak stado mrówek i wierciły dziurę. Poczuła jak dłoń Billa nieco mocniej zaciska się , jakby instynktownie wyczuł jej strach. Czekoladowe spojrzenie dodało jej trochę odwagi.
-No cześć gołąbeczki. - ku zaskoczeniu Rose brunet podszedł do niej i cmoknął ją w policzek na powitanie a brata poklepał po ramieniu. Usiadła na krzesełku , które odsunął jej Tom i podziękowała mu uśmiechem.  - Jak tam noc minęła ? - puścił oczko do brata a Rose posłał pytające spojrzenie.
-Tom, braciszku , idź sprawdzić czy Ria Cię czasem nie potrzebuje w pokoju.
-Ah właśnie... - na twarzy bruneta pojawił się niezbyt miły grymas . Dopił chłodną już kawę i wstał z krzesełka. -Rose... - tak samo czekoladowe spojrzenie jak u Billa wbiło się w nią sprawiając ,że cała zesztywniała . - Tak na marginesie to  świetnie tańczysz no i gratuluję,że udało Ci się rozruszać tego sztywniaka.
-Idź już sobie. - młodszy Kaulitz uśmiechnął się sztucznie do brata.
-Widzisz jaki on jest Rose? - westchnął teatralnie  i rozłożył ręce w geście niezadowolenia. - Wytrzymałem z nim dwadzieścia-pięć lat, jakim cudem? Nie wiem. - wytkał język w stronę brata. - Miło było Cię poznać. - jeszcze raz uśmiechnął się do brunetki  i zniknął za drzwiami.
    Gdy tylko Tom zniknął z horyzontu Rose poczuła się nieco swobodniej.
-Okej? - Bill położył dłoń na jej i delikatnie ją ścisnął.
-Tak tylko... Boże jak mi wstyd za wczoraj.
-Ale nic się nie stało, naprawdę. Poza tym Tom miał rację, świetnie tańczysz.
    Blondyn puścił oczko do zestresowanej brunetki i schował twarz za kartą menu. Cieszył się z każdej sekundy w jej towarzystwie. Lubił spędzać z nią czas. Nie ważne w jaki sposób spędzali razem czas, ważne że była obok,że mógł ją dotknąć,że czuł jej obecność obok. Jedyne co go w tym momencie zmartwiło to fakt,że jego pobyt w Berlinie dobiega  końca i nie ma najmniejszego pojęcia kiedy znowu ją zobaczy.

"Czasami po prostu wariuję bez Ciebie. Świadomość,że już nigdy Cię nie zobaczę
dobija mnie do tego stopnia,że boję się swojego życia bez Ciebie. "


    Siedziała jak sparaliżowana obok Kaulitza, który ciągle milczał. Od poranka zamienili ze sobą raptem parę słów oraz pocałunków. Nic więcej. Czuła jak napięcie narasta w nim i w niej. Frustracja narastała z każdą sekundą a Kaulitz coraz bardziej zatapiał się w swoim milczeniu.
    Przyglądała się jego pokerowej twarzy . Usta zacisnął w szczelną linę a brwi ściągnął ku środkowi.
Stanowczo wyglądał jakby myślał o czymś poważnym, jakby jego myśli walczyły ze sobą niczym dwa agresywne  psy. Czuła się okropnie... Ich zachowania z wczorajszego wieczoru zostawiały wiele do myślenia. Westchnęła ciężko z  nadzieją,że wywabi blondyna z świata zamyśleń jednak się myliła.
    Droga z Berlina do rodzinnego domu Rose minęła szybko i w milczeniu. Gdy limuzyna stanęła Bill bez żadnego  słowa , lecz z bladym uśmiechem wyszedł z niej i otworzył jej drzwi. W takim samym milczeniu odprowadził ją pod drzwi.
-Masz może czas wieczorem? - przełamał tę krępującą ciszę.
-Oczywiście.
-Przyjadę o siódmej. - na pożegnanie musnął lekko ją policzek zostawiając tym samym ją pod drzwiami i udał się w stronę limuzyny.
    Gdy tylko przekroczyła próg domu poczuła się nieco bezpieczniej. Lubiła spędzać z nim czas i cholernie ją do  niego ciągnęła jednak czasami rujnował kompletnie jej światopogląd, sprawiając że czuła się całkiem bezbronna.
    Zsunął ze stóp niewygodne szpilki i powędrowała prosto do swego pokoju. W duchu dziękowała,że nie spotkała  po drodze ani matki ani brata. Położyła się na łóżko, otuliła kołdrom i pozwoliła łzą lecieć ciurkiem po jej polikach. Nie wiedziała czemu płacze. Po prostu w głębi czuła,że musi się wypłakać do poduszki ,że jest w tej chwili to jej potrzebne. Spędziła z nim cudowną noc, prawie poszła z nim do łóżka a jedyne na co było go po tym wszystkim stać to buziak w policzek na pożegnanie. W pewnym sensie poczuła się upokorzona i jeszcze to jego "masz czas wieczorem".  Kompletnie nie umiała go rozgryźć dzisiejszego dnia , a dzień jeszcze się nie zakończył...

"Mamy wiele ludzi do spotkania
Miejsc gdzie pójdziemy
Linie śmierci do poznania
Reputację, którą musimy otrzymać wysoko
Jak tonę cegieł,
Która łamie mi plecy
To jak
Siła grawitacji
W pełni skutku"
*(3)

    Równo o godzinie 19:00 siedziała ubrana w czarne wygodne spodnie i obcisły sweterek w kolorze krwistym.  Siedziała i czekała  aż po nią przyjedzie. Kilka sekund po ustalonej godzinie usłyszała dzwonek do drzwi, chwyciła płaszcz i pobiegła w stronę drzwi.
-Witaj. - wyrzuciła z siebie jedno słowo . Był nieco bardziej radosny niż rano ale doskonale widziała,że coś go trapi.  Mimo sympatycznego wyrazu twarzy można było wyczytać,że jest smutny i czymś zmartwiony. Chciała o to zapytać, jednak nie na początku spotkania  by nie zepsuć atmosfery. Na powitanie musnął ją czule w polik i chwycił za dłoń. Cieszyła się jego bliskością i napawała się z gracja jego subtelnym zapachem, który delikatnie drażnił jej nozdrza.Odprowadził ją do drzwi i pozwolił wygodnie się rozsiąść w fotelu . Odetchnęła z ulgą gdy poczuła bliskość  Billa nad swoją twarzą oraz jego wargi na swoich w czułym i mocnym pocałunku. Zatrzasnął drzwi przed jej czerwonymi polikami i w kilka sekund później znalazł się obok niej.
-Dokąd jedziemy? - odwróciła się bardziej w jego stronę szukając przy tym wygodnej pozycji, która umożliwi wpatrywanie się w jego tajemniczą twarz.
-Do mnie. - powiedział spokojnym tonem i radośnie się uśmiechnął.
-Ale jak to do Ciebie? Co ?Jak?! Bill do cholery !
-Spokojnie Rose...Moja matka upierała się bym przyprowadził Cię na rodzinną kolację, nie miałem serca jej odmówić.
Zaciągnęła się porządnie powietrzem, które było przesiąknięte zapachem Kaulitza  i odwróciła twarz w przeciwną stronę.


~  ~  ~  ~


    "Gdy już myślisz,ze Twoje życia zaczyna toczyć się odpowiednim torem,
ktoś uznaje,że masz za dużo szczęścia i chce chociaż odrobinę Ci tego ukraść."


    Po wspólnej kolacji z rodziną Billa, która nawiasem mówiąc przebyła w cudownej atmosferze udalii się do jego  pokoju by troche odpocząć od pytań Simone . Matka Kaulitzów przypadła bardzo do gustu Rose. Od razu widać było,że się polubiły. Nie przeszkadzał jej natłok pytań z jej strony mimo,że Bill uciszał matkę  prosząc by juz jej nie męczyła. Przy kolacji nie było Toma. Co w sumie cieszyło Rose, bo czuła się nieco skrępowana przy dzisiejszym śniadaniu z nim.
    Pierwsze co rzuciło się jej w oczy, gdy przekroczyła próg drzwi to totalny porządek panujący w najdrobniejszym calu tego pokoju. Była pewna ,że gdyby zrobiła tutaj test białej rękawiczki na pewno wyszedł by pozytywnie. Przechodząc się wolno po jego twierdzy i oglądając każdy kont, zastanawiała się czy przesadna czystość w tym pomieszczeniu to zasługa jego matki czy jego samego.  Jej oczom ukazało się ich wspólne zdjęcie w ramce postawione przy łóżku.
-Miło z Twej strony. - wzięła ramkę w ręce i przyjrzała się dokładniej zdjęciu.
-Bym widział Cię każdego poranka, takie samo czeka już w torbie do domu w Los Angeles. - podczas wypowiadania ostatnich  słów głos Billa momentalnie zrobił się nieco cichy i nieco bardziej smutny.
    Usiadł na łóżku w pozycji tureckiej i poklepał pustą przestrzeń obok, dając znam by zrobiła to samo.
Odłożyła starannie ramkę i w myślach zakodowała sobie by również wywołać to zdjęcie. Opadła wygodnie obok niego i poczuła jego ciepłą i silną dłoń na swoje . Tkwili na środku łóżka obok siebie, bardzo blisko trzymając się za dłonie.
-Jesteś dziś jakiś przygnębiony Bill..
-Wiem.. - zrobił dłuższą przerwę i złożył kilka drobnych pocałunków na jej szczupłej dłoni. - .. i bardzo Cię za to przepraszam, ale myśl o tym ,że mój pobyt w Berlinie powoli dobiega końca totalnie mnie dobija.
    W środku czuła,że ten dzień kiedyś nastąpi,że ich wspólny czas się zakończy i oboje wrócą do swoich światów.Przełknęła cicho natłok śliny nagromadzony w przełyku i wpatrywała sie w puste spojrzenie Billa. Znowu milczeli. Znowu  cisza zrobiła się bolesna i przykra. Nie chciała tego słyszeć,że to koniec,że już się nie spoktają tak szybko, nie chciała. Chciała zamknąć ich w szczelnej mydlanej bańce, do której nikt by się nie dostał i nie zburzył ich idealnej harmoni. Pochłonięta cierpkimi myślami nie zauważyła gdy głowa Billa z lekkością opadła na jej kolana a jej dłonie wczepiły się w poczochrane włosy i ze spokojem je gładziły a jego dłoń melodyjnie suwała się po jej łydce.
- Chciałbym poznać Cię wcześniej...jakieś  cztery lata wcześniej Rose.
Milczała. Bo co miała mu powiedzieć? Zostań? Wiedziała,że nie zostanie. Tokio Hotel i życie w Los Angeles to było jego życie, a jej życie było tu, w Niemczech.
-Dlaczego mam wrażenie,że to jest nasze pożegnanie? - słowa wypadały z niej z prędkością karabinu maszynowego a dłoń stopniowo zwalniała i już po prostu tkwiła w jego włosach bez najmniejszego ruchu.
-A nie jest? - blondyn poderwał głowę z jej nóg i znalazł sie nieco bliżej, tak by objąć ją ramieniem i pozwolić  schować twarz . - Co mam Ci powiedzieć Rose? Zostaw w cholerę życie tutaj i wyjedź ze mna do LA? Że nie będziesz musiała się niczym martwić bo wszystko Ci zapewnie? Że nie musisz ze mną być,żebyś po prostu dała nam szansę? Owszem, dajmy nam szanse ale co z tego kurwa ma wyjść skoro ja będę w tym pierdolonym Los Angeles a Ty tutaj...- czuł jak panika w jego głosie narasta z każdym słowem, jak łzy palą jego powieki niczym ogień, który pragnie się wydostać.
    Poczuł jak jej drobne ciało tuli się do niego mocniej i mocniej, jak wciska się w  niego , niczym chęć schronienia się przed całym strachem i złem tego świata.
-Owszem, mogę Ci to wszystko powiedzieć Rose. Gdybyś tylko chciała znaleźć się w moim życiu na stałe , zmieniłbym  wszystko w swoim życiu byś mogłabyć ze mna tam w LA ,żeby Twój uśmiech witał mnie każdego poranka, żeby Twoje usta mówiły mi "dzien dobry" ,żebym mógł czuć Twe ciepło... - urwał . Nie był w stanie już nic powiedzieć, żadne słowa nie odzwiercieliłyby tego co czuje i jak mu źle. Uniosła twarz i bez najmniejszego trudnu wpiła się w jego suche wargi .  Pragnęła być przy nim.
-A więc zróbmy to.
-Co?
-Dajmy sobie szanse.

"A gdy pewnego dnia ktoś Ci powie,że świat kręci się wokół pieniędzy to powiedz,że to brednia.
Świat kręci się wokół miłości i ludzi, którzy nas uszczęśliwiają, ludzi, których uszczęśliwiamy my.
Pieniądze przeminą, ludzie zostaną. "




"Czy właśnie tak ma wyglądać moje życie? Czy zawsze mam udawać,że nic się nie stało,że wcale nie jest mi źle? Czy naprawdę nie mogę zrobić czegoś dla siebie ? Gdy tylko powiedziałeś "zostaw w cholerę to życie tu" wiedziałam,że to zrobię. Kto normalny mówi dziewczynie by z nim wyjechała na drugi koniec świata i trwała przy nim? Nawet nie wiesz ile radości sprawiał mi każdy dzień z Tobą. Każdy kolejny Twój szalony pomysł wnosił w nasze życie tyle radości, a ja godziłam się na to, bo byłam szczęśliwa. Szczęście jakie dawałeś mi każdego dnia było  tym, czego potrzebowałam od lat.  Znalazłam szczęście u boku wokalisty sławnego zespołu Tokio Hotel. Znalazłam szczęście u boku Billa Kaulitza.
                                                                                                                                             
                                                                                                                               Rose."


*(1) - Antoine de Saint-Exupéry – Mały Książę
*(2) -  Tokio Hotel - Durch den Monsun
*(3) -  Katy Perry - Diamond


Drogi czytelniku !
Jeżeli już tu jesteś to będzie mi niezmiernie miło
jak zostawisz po sobie ślad w postaci
komentarza ! :)
To naprawdę dużo dla mnie znaczy.

wtorek, 10 lutego 2015

007. Stay here ... with me.

Siódemka jest dość osobliwa, dość długa i dość dziwna.
Zapraszam :)


"Miałem wiele kobiet...niekoniecznie w tym sensie , w którym mieć je powinienem.
Nie ważne jak głupio to brzmi taka jest prawda. Romantyk Bill ukazywany w telewizji
i wywiadach był owszem , jednak schowany gdzieś głęboko w środku i w pewnym momencie
mojego życia zabroniłem mu się pokazywać. Miałem serdecznie dość kobiet, które leciały
wyłącznie na moje pieniądze, sławę oraz możliwość pokazania się w gazecie z moją personą.
Zagubiłem się i nie wiedziałam ani nie widziałem sensu istnienia mojej osoby.
Imprezy , alkohol i w pewnym momencie narkotyki stały się chlebem powszednim
a noc bez imprezy była dla mnie nocą straconą. Wpadłem w dołek, z którego nie potrafiłem się
wyciągnąć ani moi bliscy. Momentami bałem się,że skończę jak kolejna gwiazda...zapomniany
a co gorsza okryty złą sławą. Tom się starał , nawet bardzo ... Właściwie to nigdy mu za to nie
podziękowałem,że znalazł w sobie tyle cierpliwości by sprowadzić mnie na ziemię.
Gdy powoli wszystko wracało do normy, nowa płyta była gotowa a decyzja o powrocie na rynek
muzyczny pojawiła się nagle poznałem ją...
Nigdy, przysięgam nigdy , żadna kobieta swoją postawą nie wywołała we mnie tylu emocji
na raz. Wybuch żaru pożądania oraz fascynacji stopniowo przechodził w niepewność i strach.
Obserwowanie jej sprawiało mi wiele radości a moment w którym jej kocie oczy z dziwnym blaskiem
wbiły się w moje ....
                                                                                                                                          Bill."


27grudnia.

    Przez niezasłonięte do końca rolety poranne słońce  wpadało do pokoju , drażniąc  przy tym powieki brunetki. Niepewnie przetarła zaspane oczy , przeciągnęła się i poczuła momentalny ból głowy , który ciążył  jej jak sznur na szyi . Rozmasowała skronie i odwróciła się na drugi bok. Ujrzała obok siebie śpiącą twarz swojej wieloletniej przyjaciółki - Valerii.
    Ogniste włosy Valerii zasłaniały jej całą twarz , falując przy każdym głębszym wydechu.  Rose nie chcąc budząc przyjaciółki podciągnęła się bezszelestnie do pozycji siedzącej i chwyciła za telefon, którego ekran pokazywał godzinę 08:00 . Rzuciła go na kołdrę i zakryła twarz rękoma ,kręcąc przy tym  przecząco głową. Rozejrzała się po swoim pokoju, który udekorowany był pustymi butelkami po czerwonym
winie oraz kieliszkami.
    Z precyzją włamywacza zniknęła z łóżka , pozostawiając śpiącą przyjaciółkę w spokoju.  Było stanowczo za wcześnie by przerywać jej sen a sama nie mogła już zasnąć, nasilający ból głowy zdecydowanie  jej na to nie pozwalał.
    Zamknęła za sobą drzwi od łazienki i napełniła wannę po brzegi gorącom woda. Usiadła na brzegu wanny,
zapatrzona w okno zaczęła rozmyślać o ostatnich dwóch dniach. Kontakt z Billem był zerowy , jednak potrafiła to zrozumieć w końcu święta, czas spędzany z rodzinom i takie sprawy jednak wczorajszy sms bardzo ją zaskoczył. Całkiem nieświadomie zamoczyła dłoń w bardzo gorącej wodzie, syknęła z bólu i zamieniła ciepłą wodę na zimną. Po otrzymaniu odpowiedniej wody zakręciła kurek i zdjęła z siebie piżamę. Zanurzyła się po samą szyję i pozwoliła ciału się zrelaksować. Myślami dalej była daleko . Nie odpisała Billowi na jego wiadomość, nie wiedziała co mu napisać. Zgodzić się czy się nie zgodzić.    
    Nalała odrobinę płynu o zapachu brzoskwiniowym , namydliła się a następnie dokładnie spłukała.
Leżała tak jeszcze z piętnaście minut w ciepłej wodzie , pozwalając sobie na odrobinę wytchnienia. Znajomość z Billem Kaulitzem powoli zaczynała ją przytłaczać. Miała lekki żal do wokalisty,że dodał ich wspólne zdjęcie na instagrama. Z ciekawości sprawdziła co się pod nim dzieje i nie była zadowolona. Fanki o mało nie zjadły jej swoimi wulgarnymi  i krytykującymi komentarzami. Przewijając długą listę wyzwisk pod jej adresem zdołała naliczyć tylko pięć komentarzy, które chwaliły jej znajomość z Billem. Jednak największe znaczenie miał komentarz Billa:

"Mam takie samo prawo do szczęścia jak każda osoba na tym świecie."

    Przeciągnęła mokrymi dłońmi po włosach i ochlapała twarz. Jej głowa była pełna myśli. Jeszcze całkiem niedawno była zwykłą dziewczynom, studentką na wydziale malarskim . Jej życie toczyło się własnym życiem, cichym i spokojnym a poznanie wokalisty sławnego zespołu wywołało mały przewrót. Właściwie to nie była jeszcze w stanie pomyśleć o tym  jakie  przeżycia czekają ją w najbliższym czasie.

",,Człowiek potrzebuje tego, co w nim najgorsze, by dosięgnąć tego, co w nim najlepsze'' *(1)


    Nie mógł tego wieczoru zasnąć. Do koncertu sylwestrowego w Berlinie został 4 dni a on nie czuł w sobie na tyle odwagi by ją po prostu zaprosić. Siedział na kanapie w salonie , przed nim stał kubek zimnej kawy . Oparł się wygodnie głową o zagłówek sofy  a wzrok wbił w migoczące lampki na choince. W domu panowała cisza, można było usłyszeć każdy najdrobniejszy dźwięk.
    W progu stanęła matka braci Kaulitz. Średniego wzrostu ciemna blondynka z również czekoladowymi soczewkami co ich. Przez dłuższy czas przyglądała się synowi , którego zdecydowanie coś trapiło. Bill był smutny i doskonale to widziała.  Odchrząknęła znacząco i usiadła obok niego.
-Co się dzieje kochanie? - zatroskane oczy kobiety przyjrzały się skupionej twarzy syna.    
Odwrócił się w jej stronę pozwalając przyglądać się mu. Nie wyglądał za dobrze. Było widać,że się czymś martwi .
-Nic mamo.
-Bill kochanie, przecież widzę. Matki nie okłamiesz.
    Blondyn sprawnym ruchem dłoni przetarł zmęczone oczy i upił łyk zimnej kawy, krzywiąc się przy tym .
Podciągnął nogi pod tyłek ,zaczerpnął powietrza po czym gwałtownie je wypuścił.
-Chyba nie powinienem się z nikim spotykać mamo.
-Dlaczego mówisz takie głupoty synku ? Każdy ma prawo do szczęścia.
-Tylko,że związki ze mną mamo nie opierają się na miłości lecz na pieniądzach i sławie.
    Simone bez żadnego słowa wstała, zabrała kubek z zimną kawą syna i poszła do kuchni. Wstawiła wodę , wyciągnęła dwa kubki do których włożyła saszetki z ulubioną herbatę Billa - o smaku ananasowym. Stojąc  w kuchni dalej przyglądała się synowi , który praktycznie nie zmienił swojej pozycji. Zawsze ich wspierała i była z nich dumna. Z tego co robili i co sobą prezentowali.  Gdy stojąc w sklepie lub metrze usłyszała wzmiankę na temat ich zespołu rosła w dumę , wiedziała że mało jakim tam młodym zespołom udaje się wybić a co dopiero utrzymać na rynku muzycznym przez tyle lat. Widziała ile siły, czasu i życia w to wkładają. Była z nich dumna jak każda matka ze swojego dziecka jednak w głębi serca coś jej mówiło,żeby się martwić. Westchnęła głośno wyrywając się tym ze swoich  myśli. Zalała kubki do pełna i z gracją kelnerki położyła je przed Billem.
-Twoje ulubiona kochanie.
    Wokalista uśmiechnął się do matki i upił powoli mały łyk parującego napoju. Uśmiechnął się do kubka. Matka zawsze wiedziała jak poprawić mu humor.
-No więc opowiedz swojej staruszce co tam się dzieje w tym Twoim wielkim świecie.
I wtedy opowiedział jej o wszystkim. Pomijając oczywiście historyjki o narkotykach bo wiedział,że tego by nie przeżyła.  Powiedział jej o Rose. O drobnej brunetce z kocimi oczami , która całkiem niespodziewania stała się dla niego ważna.  Wspomniał o zdjęciu na portalu oraz o burzliwych komentarzach pod nim. Mówił o tym,że chciałby spędzać z nią więcej chwil, więcej czasu lecz nie może sobie na to pozwolić...W LA czeka na niego jego życie i jego problemy. Mówił rodzicielce o wszystkim.  Brakowało mu tego by się jej wygadać, by go zrozumiała i mu coś poradziła.
-Bill, nie możesz z góry zakładać że to nie będzie miało sensu. Z Twoich opowieści ta dziewczyna wcale nie wygląda na taką,  której zależy na Twoich pieniądzach czy sławie , synku.
-Wiem mamo wiem...a przynajmniej staram się tak myśleć.
-Nie zaprzątaj sobie głowy niepotrzebnymi sprawami, zostaw miejsce na to co jest naprawdę ważne. A teraz uciekaj spać... Już dochodzi
druga w nocy.
    Zanim zniknął na schodach zaniósł kubki do kuchni, opłukał je pod chłodną wodą i podszedł do matki.
-Dziękuję. - uśmiechnął się, tym razem szczerze. Wiedział,że matka i tak poznałaby je wymuszony uśmiech nad którym pracował latami.  Kobieta przytuliła go do siebie mocno i złożyła przelotnego buziaka w czoło.
-Idź już spać kochanie.
    Podążył schodami na górę do swojego pokoju. Zrobił jeszcze przystanek przy drzwiach od pokoju Toma, lecz jedyne co usłyszał to głośne chrapanie brata . Zamknął za sobą drzwi i pochwycił telefon. Zero wiadomości. Zero połączeń.
-Czas wziąć życie w swoje ręce. - powiedział do ekranu telefonu .

JA: " Wiem,że już późno..ale zbierałem się do tej wiadomości kilka ładnych godzin.
        Spędzisz ze mną sylwestra?"


    Kliknął wyślij i pozwolił swemu zmęczonemu ciału  zasnąć.


"Do dziś brakuje mi Twoich oczu...
Twoich ust...
Uśmiechu.
Do dziś zastanawiam się nad tym jak wszystko
mogłoby  się potoczyć, gdybyś był normalnym facetem,
bez kariery i tych wszystkich zobowiązań.
Myślę,że byłoby nam dobrze. "



    - I co zrobisz? - stłumiony głos przyjaciółki  , zagłuszany mlaskaniem żującej kanapki docierał do niej jakby nieco wolniej, jakby nieco opóźniony.
-Nie wiem. - wzruszyła ramiona w geście niepewności i zalała dwa kubki do pełna. Wsypała po dwie płaskie łyżeczki i zamieszała ciecz. Podsunęła jeden kubek przyjaciółce a z drugiego upiła łyk. - Naprawdę nie wiem.
-Oh... gdyby to mnie na sylwestra zaprosił Bill Kaulitz to bez najmniejszego zastanawiania się po prostu bym się zgodziła Rose.
    Valeria należała do tego typu dziewczyn, które raczej więcej robiły niż myślały. Albo myślały już po tym jak coś zrobiły. Znały się z Rose od czasów podstawówki i mimo pójścia na inne uczelnie ich przyjaźń dalej była tak samo silna i trwała jak na samym początku.
    Brunetka uśmiechnęła się blado do swojej towarzyszki  i wróciła do jedzenia kanapki.
-No słuchaj Ros, to tylko impreza. Co Cię to kosztuje?- przyłożyła dłoń do skroni , lekko je rozmasowała i związała swoje płomienne włosy w wysokiego kucyka na środku głowy, co dodało jej jeszcze większego uroku.
-Noo...niby nic. - Rose zrobiła dłuższą przerwę i wpatrywała się w przyjaciółkę. - Ale... nie wiem. Nawet nie wiem czy ta znajomość ma jakiś sens.
    Rudowłosa wstała od stołu zostawiając na talerzu niedokończonego tosta i parujący kubek z kawą.
-No weźcie mnie ludzie trzymajcie bo jej krzywdę zrobię. - krążyła wokół przyjaciółki wymachując rękami to w prawo to w lewo. - Czy ty się słyszysz? Sens ! - wykrzyczała ostatnie słowo i pstryknęła przyjaciółkę w nos. -Jeżeli wszystko będziesz tak sobie układała i planowała  w tej małej główce to nigdy nie spotka Cię coś dobrego, a uwierz mi do cholery, poznanie tego całego Kaulitza jest jedną z tych rzeczy , których nie możesz  zepsuć Rose. Nie możesz ! Przeliterować Ci to ? - Valeria opadła na krześle obok przyglądając się przyjaciółce, która najwidoczniej próbowała przyswoić jej natłok słów. Zastygła w pół ruchu, trzymając mocno ucho kubka i przygryzając dolną wargę. 
    Brunetka zdawała sobie z tego,że przyjaciółka ma rację. Wróciła w ciszy do picia kawy jednak myślami dalej była przy słowach, które powiedziała jej Valeria. Lubiła go. Nawet bardzo. Jednak nie widziała sensu w przyspieszaniu ich znajomości. Właściwie to sama nawet nie wiedziała czy coś więcej mogłoby z tego być. Westchnęła głośno wyrywając tym samym przyjaciółkę od posiłku.
-Co znowu? - Valeria spojrzała intensywnie na przyjaciółkę. Miała ten sam odcień oczy co  i ona a razem z  ognistymi włosami  komponowały się idealnie.
-Nic. - odsunęła się na krzesełku robiąc przy tym niezły hałas. Wyprostowała się i odłożyła kubek do zlewu. - Idę czegoś nie zaplanować. - poszła bezpośrednio do swojego pokoju nie zwracając uwagi na pytające spojrzenia przyjaciółki. Odnalazła swój telefon i wyszukała numer Billa.

JA: " Bardzo chętnie , Bill. "
"Serce bije szybko,
Kolory i obietnice
Jak być odważnym,
Jak mogę Cię kochać, skoro się boję
Upadku
Ale gdy widzę, że stoisz sam
Wszystkie moje wątpliwości
Nagle odchodzą gdzieś w dal."
*(2)


~    ~    ~


31 grudnia.

    Dzisiejszy poranek nie należał do najpiękniejszych , podobnie jak cała noc. Nigdy nic jej nie stresowało tak jak dzisiejszy wieczór. Całą noc przewracała się z boku na bok , stres zjadał ją od środka . Gdzieś koło godziny 05:30 wstała z łóżka , uznała ,że to już bez  sensu męczyć się z uśnięciem . Nałożyła na siebie bluzę , wciągnęła dresy i wyszła na balkon zapalić papierosa. Poranek był dość mroźny , śnieg już przestał padać jednak biała powłoka nie miała zamiaru zniknąć.  Wyciągnęła jedną białą rurkę z pudełka LM'ów , włożyła do ust i odpaliła. Zaciągnęła się porządnie , jednak to nic jej nie dało. Dalej czuła w sobie cały stres i nerwy.
    Uśmiechnęła się do siebie na samą myśl o tym,że stanie obok niego ,że znowu zobaczy jego uradowane spojrzenie.Zgasiła papierosa i wróciła do pokoju. Oparła się o drzwi i próbowała pozbierać swoje myśli.
"Spokojnie, to tylko jeden wieczór...jedna noc, nic się nie stanie."- rozmasowała sobie skronie i spojrzała na telefon.Zero wiadomości od Billa. Usta złożyła w wąską linię i pomaszerowała schodami na dół . Rodziców już nie było a brat pewnie jeszcze śpi. Nastawiła czajnik i włączyła telewizor. Oparła się na poręczy sofy i przeskakiwała z kanału na kanał. Zatrzymała się na pierwszym lepszym programie i wyłączyła gwiżdżący czajnik. Kolejne czynności powtarzała automatycznie,jak każdego innego dnia. Nasypała dwie łyżeczki kawy rozpuszczalnej, zalała je wodą, dodała cukier i mleko a na sam koniec wymieszała.Dzień jak co dzień.
    Wyłączyła telewizor, ujęła gorący kubek ostrożnie w dłonie i ostrożnie wspięła się po schodach by przypadkiem oblać się kawą. Z sukcesem doniosła pełny kubek , odstawiła go na biurko i znowu zerknęła na telefon.Zero wiadomości od Billa.
    Opadła wygodnie na łóżko, ściągnęła  usta w wąską linię i przyglądała się swojej kreacji na wieczór.
Mała czarna zdobiona na końcach elementem koronkowym wisiała na szafie i czekała na swój czas. Czarne  , lakierowane obcasy i czerwona kopertówka.
-Boże. - położyła się na łóżko , okryła się szczelnie kołdrom i pozwoliła sobie jeszcze chwilę poleżeć , jednak ktoś miał dla niej inne plany. Telefon leżący obok zapomnianym kubku z kawą przypomniał  o  sobie.
-Mam nadzieję,że nie śpisz... - usłyszała głos Billa. - Możesz otworzyć mi drzwi?
-Ym jasne już. - rzuciła telefon na łóżko i nie zważając na swój aktualny wygląd zbiegła po schodach by otworzyć mu drzwi.
    Ubrany w długi czarny płaszcz pokryty małymi płatkami śniegu przywitał ją serdecznym uśmiechem.
-No cześć. - wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu i dokładnie się jej przyjrzał.  Szerokie sprane dresy dodawały jej swoistego uroku a włosy związane w byle jakim koku sprawiały,że wyglądała jeszcze bardziej
uroczo  niż zwykle. Przekroczył niepewnie próg drzwi i zamknął je za sobą.
-Chcesz coś do picia?  - podążyła do kuchni zostawiając Kaulitza samego w korytarzu.
-Nie nie, ja tylko na chwilę. Właściwie to chłopaki czekają w samochodzie... - zmierzwił rozczochrane włosy . - Wpadłem powiedzieć Ci tylko, że o 21 przyjedzie po Ciebie samochód.
-Iiiii nie mogłeś mi tego powiedzieć przez telefon? - złożyła ręce na piersi i uniosła lekko prawą brew do góry. Bill zrobił dwa kroki do przodu co spowodowało ,że znalazł się nieco bliżej. Założył jej za ucho kosmyk włosów i spojrzał w jej zielone soczewki. Speszyła się, nie była jeszcze tak blisko niego . Zawstydzona całym zajściem uśmiechnęła się do niego  i niepewnie podniosła wzrok na zamyślonego Kaulitza.
-Wolałem powiedzieć Ci to na żywo. - jego dłoń powędrowała niepewnie na jej szczupłe ramię , stał niebezpiecznie blisko a jego  zamiary można było odczytać z jego twarzy. Ślina stanęła jej w gardle, oddech zwolnił a rytm serca przyśpieszył. Poczuła jak nogi  miękną jej pod wpływem jego zapachu a palce drżą niepewnie , zaciśnięte na spodniach. Czuła co się zaraz stanie, nie broniła się przed  tym. W głowie huczały jej słowa przyjaciółki : " (...) poznanie tego całego Kaulitza jest jedną z tych rzeczy , których nie możesz  zepsuć Rose. (...) " .    
    Przysunęła się bliżej tak,że jej nos był na wysokości jego ramion . Stała przed nim jak słup soli , nie wiedząc co zrobić.  Gdzieś za ich wspólną świadomością usłyszeli odchrząknięcie brata Rose.
-Cześć. - rzucił surowym tonem i wkroczył do kuchni odciągając tym samym ich od siebie. Zmierzył blondyna w taki sposób,że włos zjeżył mu się na karku.
-Noo..to ja już będę leciał. Do zobaczenia Rose. - posłał jej uśmiech i szybkim krokiem zniknął z kuchni a następnie zatrzasnął za sobą drzwi. Złapał trzy szybkie i głębokie wdechy i podążył do samochodu, w którym czekali na niego przyjaciele.
-Możesz mi wyjaśnić co to było ? - Alex zagrodził drogę Rose i przyjrzał się jej uważnie. Nie był zadowolony z ich znajomości a już tym bardziej  z tego,że ten cały Kaulitz omamia jego siostrę.
-Właściwie to nic Ci do tego braciszku. - ominęła jego osobę z prawej strony i wbiegła schodami prosto do swego pokoju.

"Wiem,że zrobiłam jedną z tych rzeczy którą nigdy się nie wybacza.
Odeszłam.
Opuściłam.
Przepraszam."


    Kilka minut przed 21 odebrała od niego telefon a równo o 21 zasiadła do pięknej limuzyny w kolorze połyskującej czerni. Ubrana w swoją kreację wyglądała jak księżniczka z bajki. Lekko pofalowane włosy, spięte w opadającego koka dodawały jej uroku. Lekki makijaż sprawił,że wyglądała dość subtelnie. W limuzynie na siedzeniu znalazła długą czerwoną różę z karteczką, na której widniało:

"Dla Rose. /B."

    Uśmiechnęła się do czerwonych płatków kwiatu i zaciągnęła się jej zapachem. Przez chwilę poczuła zapach Billa, jakby siedział tu obok niej  . Pacnęła się otwartą dłonią w czoło i podśmiewała pod nosem. Obok róży leżała plakieta do zawieszenia na szyi z napisem "GOŚĆ VIP" . Bez najmniejszego zastanowienia się wciągnęła ją na siebie i przeczytała na głos:
-Rosalie Wittenberg, gość VIP zespołu Tokio Hotel. - kącik ust wykrzywił się w uśmiechu a jej zdenerwowanie sięgnęło zenitu. Siedziała w limuzynie sama i nie miała się nawet do kogo odezwać. Kierowca milczał całą drogę, nucąc tylko cicho pod nosem melodię puszczaną w radiu. Brunetka założyła nogę na nogę i przykleiła nos do szyby. Za oknem było dziś dość mroźnie , jednak stres i adrenalina pływająca w jej żyłach sprawiały,że w środku się w niej gotowało. Najzwyczajniej w świecie nie czuła tego zimna.    
    Pod Bramą Brandenburską roiło się aż od ludzi. Tysiące radosnych twarzy przewijało się jej przed zaciemnioną  szybą. Klucha w gardle, która towarzyszyła jej od kilku dni , zrobiła się jeszcze większa, przez moment zapomniała jak się oddycha a jej dłonie drżały jeszcze bardziej. Jedyne co teraz chciała to znaleźć się blisko Kaulitza  . Gdy limuzyna tylko stanęła a drzwi się otworzyły jej oczom  ukazał się Bill ubrany w dość dziwny sweter. Uśmiechnęła się znacząca chcąc mu jakoś dogryźć jednak sparaliżowana stresem zapomniała języka w ustach. Wysunęła niepewnie lewą nogę  modląc się przy tym by nie upadła na tych wysokich szpilkach, potem druga noga i przy  pomocy Billa znalazła się na zewnątrz.
-Pięknie wyglądasz. - musnął ją lekko w policzek i podał dłoń. Bez najmniejszego zastanowienia ujęła jego ciepłą dłoń i podążyła za nim. - Najpierw poznasz wszystkich a potem powiem Ci co i jak.
Na zgodę kiwnęła tylko głową . Trzymając Billa dalej za rękę szła tuż obok niego .
"Pamiętaj o oddychaniu i mówieniu." - od emocji kręciło się jej w głowie . Ścisnęła mocniej dłoń Billa ,na co on posłał jej uśmiech.
    Weszli do wielkiego pokoju wypełnionymi po brzegi ludźmi. Nikogo z nich nie znała, czuła się jak lalka na wybiegu , okaz muzealny do  oglądania i wystawiania na wystawy. Podeszli do grupki ludzi . Bill popchnął ją nieco do przodu tak,że stała teraz przed nim , na wprost wielu  par oczu , które gapiły się to na nią, to na Billa, to na ich splecione dłonie.
-Mojego brata już znasz. - Tom Kaulitz pomachał jej z uśmiechem na ustach i upił łyk kolorowego drinka. - To jest Georg i Gustav. - chłopcy  równocześnie uśmiechnęli się do dziewczyny i unieśli swoje kieliszki w geście toastu powitalnego. - To jest David, główny prowokator wszystkiego. - Bill posłał szeroki uśmiech do mężczyzny, który bacznie przyglądał się Rose. Spojrzenie miał wredne i przenikliwe, dosłownie jakby chciał zerwać z niej tą sukienkę, pokroić na kawałeczki jej drobne ciało i rozpracować jej system względem Billa i reszty zespołu. Brunetka w głowie zanotowała sobie by  uważać na tego człowieka. Podążając śladami Billa przeniosła wzrok na drobną blondynkę, która właśnie do nich podeszła. -A to jest Natalie.
-Miło mi Ciebie poznać, Bill dużo mi o Tobie opowiadał. -blondynka uścisnęła radośnie Rose a zaraz potem Billa.
-Zostawiam Cię w rękach Nat a ja znikam załatwiać brudną robotę. - ponownie tego wieczoru cmoknął ją w policzek i żegnając ją uśmiechem zniknął  w tłumie.

"Kochamy to, co kochamy. Rozum nie ma tu nic do gadania. Pod wieloma względami bezrozumna miłość jest najprawdziwsza. Każdy może coś kochać p o n i e w a ż. To tak łatwe, jak wsunąć grosz do kieszeni. Ale miłować coś p o m i m o? Znać wady i też je kochać?  To jest rzadkie, czyste i doskonałe."

    Natalie podawała jej drinka za drinkiem, nie zauważyła nawet kiedy opróżniła trzy wysokie szklanki. Siedziała na kanapie razem z blondynkom oraz dwoma nieznanymi jej dziewczynami , śmiała się i prowadziła rozmowy. Dzięki barwnemu alkoholowi poczuła się lepiej, stres zniknął gdzieś daleko  za drzwiami.
    Nie zauważyła nawet momentu w którym Bill znalazła się obok niej.
-O cześć. - powiedziała piskliwym głosem i położyła dłoń na jego kolanie. Wyglądał szałowo. Skórzane spodnie opinały jego nogi , czarna koszula idealnie  komponowała się z białą marynarkom. Upił łyk swojego drinka i przyjrzał się Rose. Wyglądała pięknie i swobodnie. Nie widział już w jej oczach ani strachu  ani zdenerwowania.
-Zaraz nasz występ. Chodź ze mną. - stanął przed nią i podał jej dłoń. Ujęła jego dłoń, licząc w myślach który to już raz trzymają się dziś za ręce, uśmiechnęła się do swoich towarzyszek i odmaszerowała razem z Billem.

    Stała jak zahipnotyzowana słuchając jak słowa Billa płyną do publiki , widziała jak Tom świetnie czuje się na scenie , ile radości sprawia Gustavowi granie na perkusji i Georg , który czuł się idealnie na scenie.  Słowa "Feel It All" docierały do niej z lekkim opóźnieniem , cała jej świadomość chłonęła każdy gest i ruch młodszego Kaulitza.

"Your love breaking into colors
Touchin' we can't get enough
You're spinning me round and around"
*(3)  

    -Dziękujemy bardzo i życzymy Wam wszystkim aby nowy rok był o wiele wiele lepszy ! - Bill zakończył występ owymi słowami  i śpiesznym krokiem dotarł do Rose, która dalej stała w tym samym miejscu w którym ją zostawił. Wskazówki zegara dochodziły już do północy. Bill podał jej kolejny kieliszek szampana. Na widok kolejnej dawki procentów wyszczerzyła szereg białych zębów do Billa, objął ją ramieniem i z resztą tłumu wyczekiwali godziny zero.

10...
9...
8...

Ręka Billa zacisnęła się mocniej na jej szczupłej dłoni.
7...
6...
5...

Czekoladowe soczewki blondyna wbiły się mocno w jej szmaragdowe oczy.
4...
3...
2...
1...

Jego usta delikatnie musnęły jej wargi. Coraz bardziej napierał na jej wargi, łapiąc każdy  jej oddech. Ich języki tańczyły ze sobą w idealnym tańcu a jego prawa dłoń zjechała na jej talię  i przysunął mocniej do siebie.
-Spędź ze mną tę noc Rose.
W geście potwierdzenie kiwnęła tylko głową i oddała mu się w kolejnym pocałunku.
   

*(1)-   Paulo Coelho -  ''Demon i panna Prym''
*(2)-   Christina Perri - "A Thousand Years"
*(3)-    Tokio Hotel - "Feel It All"


____
Za wszelkie błędy ortograficzne i inne przepraszam :)



CZYTELNIKU !
Bardzo Cię proszę o docenienie mojej twórczości
poprzez napisania komentarza.
Nawet ten drobny, krótki komentarz oraz negatywny
motywuje mnie do dalszego pisania
i starania się by moje opowiadania były
coraz lepsze !
;)


środa, 4 lutego 2015

006. I'm afraid of being alone .

Niniejszy rozdział dedykuję Lizie,że mimo wszystko i wszystkiego jest, czyta i wspiera :)


"Bo chyba każdy prędzej czy później pragnie miłości. Takiej prawdziwej miłości,
bez znaków zapytania i niepotrzebnych wykrzykników. Niektórzy maskują swoje uczucia ,
zapełniają pustkę czymś innym, ale na każdego przyjdzie czas, że poczuje się  niewyobrażalnie
samotny, pozostawiony samemu sobie , niepotrzebny. Wtedy jedyną rzeczą która uleczy jego
 dusze i nada sens życiu jest miłość. "

    W ekspresowym tempie obmyła twarz wodą i mocno potarła zaspane oczy.
Rozczesała włosy pozwalając im swobodnie opadać na szczupłe ramiona, wyszczotkowała
zęby i nałożyła odrobinę podkładu. Nie miała czasu na dopracowanie makijażu więc
podkreśliła mocno rzęsy tuszem a usta przeciągnęła blado różową szminką. Włosy
potargała delikatnie opuszkami palców nadając im tym lekkich fal. Przyjrzała się swojemu
odbiciu, uśmiechnęła się i naciągnęła na siebie czarne rurki i kremowy, dłuższy sweter.
    Czuła się bardzo podekscytowana i nieco zdenerwowana. Wzięła trzy głębokie
wdechy i otworzyła drzwi od łazienki. Niepewnym krokiem podeszła do balustrady schodów
i ujrzała blond czuprynę Billa , siedzącego na sofie na przeciwko jej matki. Na widok jego
włosów uśmiechnęła się i poczuła ciepły ucisk w podbrzuszu. Ponownie zaciągnęła się
powietrzem  i na drżących nogach , wolnym krokiem zeszła po schodach.
-Już jestem. - stanęła za kanapą na której siedział tyłem Bill. Stanęła dość blisko by poczuć
odrobinę jego indywidualnego zapachu. Do jej nozdrzy doszła lekka nuta cynamonu wymieszana
z intensywną różą spowodowała ,że jej kolana stały się miękkie i z trudem się na nich utrzymywała.
    Jej kocie soczewki w zwolnionym tempie ilustrowały obrót sylwetki blondyna w jej stronę,
moment w którym czekoladowe spojrzenie objęło jej całą sylwetkę a przyjazny uśmiech bił blaskiem.
-Cześć. - wyszczerzył w jej stronę szereg śnieżnobiałych zębów . Zapadła krępująca cisza , którą
wręcz dało się kroić nożem.
-To co, idziemy? - lekko nerwowy głos wydobył się z jej gardła.
-Córeczko, zostańcie na obiad . - rodzicielka wstała z kanapy rozmasowując lekko kolana, po drodze
obdarzyła Kaulitza uśmiechem a córce położyła dłoń na ramieniu. -Dopiero wstałaś, nic nie jadłaś
a Twój kolega - przeniosła spojrzenie na blondyna - jest tak chudy ,że z pewnością skosztowałby
odrobinę mojej lasagne. - obdarowała do serdecznym uśmiechem na co Bill odpowiedział jej tym samym.


" Lepiej jest być kochanym przez jedną osobę, która zna twoją duszę niż przez miliony, które nie
 znają nawet numeru twojego telefonu. Kochałem i byłem kochany, tak głęboko, jak tylko człowiek może sobie wymarzyć, co oznacza, że spotkało mnie szczęście. I co również oznacza, że poznałem smak cierpienia. Życie bowiem nauczyło mnie, że aby latać, najpierw trzeba pogodzić się z możliwością upadku."



    Podążał za nią po schodach starając się wzroku nie przenosić na jej pośladki, które pod
cienką warstwą swetra prezentowały się bardzo okazale i stwarzały w głowie dość sprośne myśli.
-Uprzedzam przed bałaganem. - powiedziała przez zaciśnięte zęby i otworzyła drzwi od pokoju pozwalając
Billowi wejść do środka. Szybkim krokiem dopadła się do łóżka by pośpiesznie je pościelić .
    Wokalista zamknął za sobą drzwi i ciekawsko rozejrzał się po pokoju. Blado różowe ściany komponowały się idealnie z puchowym dywanem w kolorze kawy z mlekiem. Koronkowe zasłony starannie zakrywały drzwi balkonowe przy których stało biurko na którym panował totalny chaos. Pedantyzm Billa wywołał w nim chęć posprzątania na nim.  Obok biurka stała sztaluga oraz szafka na której znajdowało się wiele farb, pędzli i słoików z wodą. Na przeciwnej ścianie dwie wielkie szafy , które wywołały uśmiech u Billa. Rose z precyzją chirurga obserwowała zmieniającą się mimikę jego twarzy. Po obu stronach wielkiego lustra widniały zdjęcia Rose z przyjaciółmi, z rodzinom i plakaty... Green Day, 30 Seconds to Mars
i Tokio Hotel... Podszedł bliżej by się im przyjrzeć . Rose poczuła jak jej twarz się czerwieni ze wstydu, zakryła się dłońmi co  wywołało u Billa głośny śmiech.
-No cóż...miło mi. - odchrząknął znacząco gdy jego oczom ukazał się jego własny portret.
    Starannie dobrane barwy, odpowiednie dopracowane światło i najdrobniejsze detale. Stał dłuższą chwilę w milczeniu podziwiając owe dzieło. Rose podeszła bliżej , stając obok .
-Ymm...na wystawę. Jeżeli nie masz nic przeciwko.
-Nie, nic nie mam... - w jego głosie można było wyczuć nutkę zachwytu. - Jest piękne, świetnie Ci wyszło.
-Dziękuję. - poczuła jak buraczana czerwień na jej polikach staje się jeszcze bardziej krwista i wyraźna. -Sorry za mamę..Jak ona się na coś uprze to ciężko jej odmówić, świdruje Cię tymi swoimi oczami  i o...człowiek na wszystko się zgadza. - wzruszyła ramionami  pozwalając Billowi dalej zwiedzać i oglądać jej pokój.


"Jeśli mogę po­wie­dzieć ko­muś kocham Cię, muszę być w sta­nie po­wie­dzieć kocham wszys­tko w To­bie,  kocham świat pop­rzez Ciebie, kocham w To­bie również sa­mego siebie."
   
Po  wspólnym obiedzie z matką i bratem Rose, który nawiasem mówiąc nie spuszczał Billa z oczu
wyszli na spacer. Śnieg wyjątkowo dziś nie prószył, wiatr delikatnie ich owiewał . Podążali przed siebie w milczeniu, słuchając swoich oddechów. Blondyn rozkopywał leżący śnieg uśmiechając się przy tym.
    Brunetka przyglądała mu się ukradkiem , jego twarz promieniała dziś uśmiechem .
-Czy ten śnieg wywołuje u Ciebie aż tyle radości?- podążając jego śladami również podsypywała czubkiem buta śnieg do góry.
-A  i owszem. - kucnął , udając gest wiązania butów pozwalając Rose odejść trochę do przodu. Szybkim ruchem ulepił kulkę śnieżną.- Rose !!! - brunetka odwróciła się w stronę blondyna co on wykorzystał na zdecydowany rzut ową kulką w jej stronę.
    Przymknęła szczelnie oczy i upadła plecami na śnieg. Przymrużyła lewe oko na tyle by móc obserwować ruchy Kaulitza  i dalej spoczywała na białej pościeli bez ruchu.
-O matko ! - nieco zaniepokojony wokalista podbiegł do brunetki sprawdzając czy nic się jej nie stało. Na czole zaczęło już robić się zaczerwienienie.
"Noo świetnie Bill. cudownie. Nie miałeś gdzie rzucać tylko w czoło."-kucnął nad nią i przyjrzał się śladowi, który zaczął przybierać odpowiednie barwy.
-Rose?- ściągnął z jej policzka kępę loków , muskając przy tym puszkiem palca jej rozgrzaną skórę. Brunetka starała się powstrzymać drżenie ust, które momentalnie przerodziłoby się w głośny śmiech. Lewą dłonią chwyciła garstkę śniegu i oczekiwała odpowiedniego momentu. Zakłopotany Kaulitz nachylił się nad nią jeszcze bardziej .
-Bu! - brunetka otworzyła szeroko oczy  i pacnęła go śniegiem prosto w czubek nosa.
    Bill wybuchnął śmiechem i złapał ją za kostkę nie pozwalając uciec od niego. Pociągnął ją w dół i spowodował,że znowu leżała na plecach . Oboje śmiali się leżąc obok siebie na śniegu.
-Wiesz Ros... - Kaulitz podniósł się do pozycji siedzącej i dokładnie się jej przyjrzał. Pukle loków opadały kaskadom na białym tle, szmaragdowy odcień oczu błyszczał blaskiem radosnym i spokojnym , poliki zostały ozdobione lekkimi rumieńcami a ślad w kolorze fioletu dodawał jej uroku. - ...poznanie Ciebie, jest jedną z najlepszych rzeczy jaka mi się przytrafiła.
    Słowa Kaulitza wywołały u niej lekkie zmieszanie. Oboje do końca nie wiedzieli jakie relacje właściwie ich łączą.  Bariera "fan-gwiazda" zniknęła już pierwszego dnia , pierwszego spotkania. Jednakże...
    Podciągnęła się do pozycji siedzącej, nie przeszkadzał jej uporczywe poczucie zimna wbijające się w jej tyłek. Nie wiedziała jak ma się zachować po tych słowach ani co mu powiedzieć. Lubiła go. Lubiła spędzać z nim czas. Rozmawiać  i słuchać ciszy,która kompletnie jej nie przeszkadzała.  Naciągnęła czapkę bardziej na uszu i dalej bez słowa mu się przyglądała. Uśmiechali się do siebie jak dwoje małych dzieciaków.
-Ym...-jej cichy głos przerwał ciszę.- Właściwie to masz rację Bill. - położyła dłoń na jego kolanie i obdarzyła go jeszcze piękniejszym  uśmiechem. - Poznanie Ciebie to jedna z tych lepszych rzeczy w moim życiu.


"Zdarzają się przecież ludzie podobni do siebie i czasem można wziąć kogoś za kogo innego. Zwłaszcza jeśli się z kimś  było blisko, a już nigdy się go potem nie widziało, to chciałoby się go odnaleźć nawet w kimś obcym."

    Otrzepał śnieg z kolan i podał jej pomocną dłoń. Energicznym ruchem pomógł brunetce znaleźć się na nogach.
-Co powiesz na kawę ? - powiedział z uśmiechem , podczas gdy Rose pozbyła sie resztek śniegu z włosów.
-Chętnie .
-Ale najpierw...zróbmy sobie zdjęcie ! - klasnął ochoczo w dłonie i wyciągnął w kieszeni płaszcza iPhone.
Brunetka nieco zaskoczona dzisiejszym entuzjazmem Billa bez słowa, lecz z uśmiechem podeszła nieco bliżej. Niespodziewanie położył dłoń na jej tali i przysunął bliżej, pstryknął zdjęcie i z przygryzioną dolną wargą wypisywał coś uparcie w telefonie.
-Co robisz? - zapytała ciekawsko bawiąc się jednocześnie śniegiem.
-Wstawiam zdjęcie na instagrama. - podniósł oczy z nad telefonu .

           [ Czasami osoby przypadkowo poznane,
            stają się tymi z którymi chcemy dzielić każdą minutę.
            #przyjaźń #śnieg #bitwa #na #śnieżki #wspaniały #dzień #kawa ]

-Zwariowałeś wiesz? - uśmiechnęła się do niego szczerze .
-Możliwe, jednakże mam dziś bardzo dobry dzień . Chodźmy na tą kawę. - objął ją ramieniem i przyciągnął do siebie bliżej, tak że ich ciała dzieliła tylko gruba warstwa ubrań. Złożył przelotny i delikatny pocałunek w jej loki, które pachniały mieszankom truskawek i czekolady. Podążali przed siebie, objęci i nie przejmujący się tym co przyniesie kolejny dzień . W tej chwili oboje czuli,że są sobie potrzebni, nie ważne w jaki sposób , ważne,że mogli spędzić ponownie kilka chwil razem.


"Mieć świado­mość, że złodziej, który skradł Two­je ser­ce, uk­radnie i jut­ro, i po­jut­rze, i całą przyszłość. I nig­dy... Nig­dy nie sta­nie się mor­dercą miłości, jaką go darzysz. Lecz i Ty nie­wzrusze­nie krad­nij je­go cen­ne chwi­le, po­całun­ki,  objęcia, mi­nuty na roz­mo­wie o niczym. Łam­cie to siódme przy­kaza­nie! By­lebyście tyl­ko by­li szczęśli­wi. Dziś. Jut­ro. Zawsze. "
   
    Słoneczne popołudnie w ułamku sekundy zmieniło się w wietrzny wieczór. Delikatne promienie słońca znalazły ukojenie za ciemną warstwą chmur oddając podium księżycowi , który balansował niepewnie po ciemnym niebie.  Siedzieli na przeciwko siebie w małej , przytulnej kawiarni słuchając swoich opowieści. Kawiarnia o nazwie " Kawowy domek" była bardzo przytulna , urządzona w stylu vintage  a wszechobecny motyw kropek i kwiatów dodawał jej swoistego uroku.  Pomieszczenie było dość ciasne, praktycznie wszyscy mogli słuchać o czym  i kto rozmawia , jednak tej dwójce nic dziś nie przeszkadzało.  Na stole stały dwa kubki z zimną już kawą i talerzyki , na których widniały okruszki po serniku.
    Siedzieli na przeciwko siebie jak starzy dobrzy przyjaciele  i nie zwracali uwagi na otoczenie ani na upływający czas.  Z godziny 14:00 zrobiła się godzina 18:30 i kelnerka, która nie była zadowolona z widoku gości podeszła niechętnie by ich już wyprosić.  Zabrali swoje rzeczy i zniknęli z lokalu. Szli przed siebie pochłonięci sensem rozmowy i cichymi śmiechami. Nie myśleli nad trasą  spaceru jednak Rose dobrze zdawała sobie sprawę,że dzisiejsze spotkanie dobiega końca. Nie zwróciła nawet uwagi kiedy ich dłonie
złączyły się w mocnym uścisku .
    Przechodnie mogli ich wziąć za szczęśliwą parę bo tak właśnie wyglądali.  Jak dwójka szczęśliwych ludzi, która prawdopodobnie zmierza do swojego mieszkania. Jednakże do końca spotkania dzieli ich zaledwie 30 minut.


"Nie dostaje Twego spojrzenia
Boje się, dopóki odczuwam Twój brak
Nie chcę śnić
Żaden sen nie może być tak piękny
Jak ten moment"
*(1)  

~  ~  ~


    Uwielbiał swój stary dom w Magdeburgu . Dość sporych rozmiarów dom jednorodzinny z czerwonej cegły schowany w głębi starych  dębów i wieloma krzewami różanymi latem wyglądał przepięknie, natomiast zimą potrafił wywoływać mieszane uczucia. Zaparkował samochód na  podjeździe i przywitał się ze swoim pupilem, który czekał przed drzwiami frontowymi.
    Z salonu dobiegały go męskie krzyki i głośna muzyka. Rozpiął powoli guziki i odwiesił płaszcz , następnie zsunął buty ze stóp  i powędrował do  pomieszczenia w którym znajdował się jego brat wraz z ich wieloletnim przyjacielem - Andreasem.
-Cześć chłopaki. - opadł ciężko obok Toma podając przy tym dłoń Andreasowi.
    Jego obecność nie wzruszyła chłopaków ani nie oderwała od obecnego zajęcia - czyli gry na konsoli. Jedno z ulubionych zajęć Toma, jednak Bill za tym nie przepadał. W ciszy przyglądał się im i nasłuchiwał okrzyków irytacji . Nie zwracając na nich uwagi wstał z kanapy  i nalał sobie szklankę zimnego soku pomarańczowego. Upił spory łyk i powędrował schodami do góry prosto do łazienki.
    Odkręcił kurek z ciepłą wodą i napełnił wannę po brzegi, dolał trochę lawendowego płynu i kilkoma gestami ręki stworzył pachnącą  pianę. Uśmiechnął się do swojego odbicia w lustrze i pozbył się ubrań. Zatopił zmęczone ciało  w gorącej wodzie i pozwolił myślą krążyć wokół osoby Rose.
    Lubił ją. Nawet bardzo. Potrzebował takiej osoby , kogoś kogo uśmiech będzie wywoływał uśmiech u niego. Przyjaciółki....która  bez najmniejszego protestu wysłucha każdego jego słowa. Cieszył się, czuł się szczęśliwy . Rose, zdawała się być momentami taka niedosięgalna ale jednak bliska, szczera i otwarta. Polubił ją już tego pierwszego wieczoru . Jej uśmiech, grymas niezadowolenia, kocie oczy , które świdrowały go uparcie , niesforne loki , które dodawały jej uroku. Przed oczami widniał zapamiętany jej obraz , uśmiechnął się i zanurzył głowę pod wodę.


"Dużym problemem większości ludzi jest to, że nie potrafią znaleźć szczęścia w teraźniejszości, tylko rozpamiętują przeszłość, którą wydaje im się być idealna."


    Po kąpieli czuł zmęczenie wymieszane z radościom.  Położył się na łóżku obok Pumby i posmyrał zwierzaka wywołując u niego radosne  merdanie ogonem . Ujął w dłonie telefon i naskrobał sms'a do brunetki:

JA: " Dziękuję."

ROSE: "Nie masz za co ;) "

JA:" Mam... :) Dobranoc Rose."

ROSE: " Dobranoc Bill.. ;)"

   

"Najgorzej jest udawać przed samą sobą. Obiecujesz sobie, że od jutra wszystko się zmieni. Mija tydzień, a ty nadal stoisz w tym  samym miejscu, Twoje rany nie zabliźniły się ani trochę. Wmawiasz sobie, że jest lepiej. Unosisz głowę do góry i połykasz łzy,  bo masz dość bycia słabą. Wewnętrznie cała się trzęsiesz i nie ma już w Tobie nic, co walczy. Próbujesz sprzedać wszystkim baję o  byciu szczęśliwym, a w rzeczywistości modlisz się, żeby ktoś odłączył Cię od tego bólu, jak od respiratora."

    Wykąpana i ubrana w piżamę położyła się do łóżka i szczelnie okryła kołdrom. Mimo wysokiej temperatury w domu czuła lekkie mrowienie w stopach spowodowane nagłą zmianą temperatury. Zadowolona z dzisiejszego dnia była gotowa już zasnąć podczas gdy jej brat miał dla niej inne plany.
-Rose, możemy porozmawiać ? - głowa Alexa wcisnęła się między lekko otwarte drzwi a framugę . Brunetka z niezadowoleniem  podciągnęła się do pozycji siedzącej , zapaliła lampkę nocną i poklepała miejsce obok siebie dając znać bratu by wszedł.
-Nie powinnaś się z nim spotykać... - bez żadnego wstępu przeszedł od razu do sedna sprawy.
-Może mnie oświecisz dlaczego?
-Może dlatego,że on jest sławny a ty zwykłą dziewczynom?
-Alex... - zaczęła zdenerwowanym tonem jednak brat wstał bez słowa i podszedł do drzwi.
-Ja się po prostu o Ciebie martwię Rosi. - zniknął za drzwiami psując jej dobry nastrój.


"Teraz znowu widzę twoją twarz
Teraz, to miłość
Jesteśmy kimś więcej niż przyjaciele

Nie, nigdy cię nie zawiodę
Nie, już nigdy więcej cię nie zawiodę
Kochanie, nigdy, nigdy, nigdy więcej
Kochanie, nigdy, nigdy już nigdy więcej cię nie zawiodę"
*(2)

*(1)- LaFee-Wer bin ich ?
*(2)- Tokio Hotel - Never Let You Down

poniedziałek, 2 lutego 2015

005. You and I

Witam Was znowu po małej przerwie ;)
Jak widać zagościł na moim blogu nowy wygląd, który zrobiła Gucia ;)
Serdecznie polecam jej prace ! :*

A tym czasem zapraszam na rozdział numer 5 ! :)



    Dni mijały jak szalone a pogoda zmieniała się jak w kalejdoskopie.  Nim się zorientowała miasta zostały ozdobione świątecznymi ozdobami a w jej rodzinnym domu istna symfonia zapachów.
    Lubiła okres świąteczny. Nawet bardzo. Wszechobecny cynamonu przypominał jej dzieciństwo i wspólne wygłupy razem z bratem. Tanecznym krokiem zeszła po schodach i zaparzyła sobie herbatę z dużą dawką świeżej cytryny . Rodzicielka pochłonięta gotowaniem nie zwróciła uwagi na córkę.
    Matka Rose była średniego wzrostu o czekoladowych oczach , włosy miała średniej  długości koloru brązowego. Była typem kobiety, która bardzo dbała o swoją rodzinę mimo wiecznego  zapracowania. 
-Cześć mamo. - cmoknęła matkę w policzek wyrywając ją z obowiązków. Kobieta uśmiechnęła się
promiennie do córki i powróciła do  klejenia pierogów.
-Nie masz dziś wykładów ?
-Nie, zrobili już nam wolne. Jak skończę obraz to przyjdę Ci pomóc dobrze?
-Dam sobie radę Rosi. - czekoladowe soczewki rodzicielki zmierzyły w stronę córki dając jej dużo otuchy.
    Drobna brunetka zniknęła również szybko co się pojawiła. Ustawiła kubek na biurku i spojrzała na sztalugę. Widniał na  niej zarys obrazu. Zarys portretu. Zarys portretu Billa. Uśmiechnęła się do płótna  i sprawdziła telefon. Zero wiadomości.   Cisnęła telefonem na łóżko i przygryzła dolna wargę.


"Nic nie jest tak cudowne jak zobaczyć Ciebie- Twój uśmiech, Twoje oczy tak pełne miłości i usta, które uwielbiam całować. Ten Twój zapach,Twoje ruchy, sam Ty doprowadzasz mnie do tak pięknego stanu, kiedy czuje, ze wszystko mogę, ze wszystko będzie dobrze. Właśnie dlatego chciałabym Cie mieć przy sobie i nie dopuszczam  myśli, ze kiedyś mogłoby Cię zabraknąć, ponieważ to byłby koniec dla mnie, mojego życia..."

    W głośnikach rozbrzmiewała cicha muzyka a ona ze skupieniem na twarzy starała się dokończyć
najdrobniejsze detale obrazu . Była już bliska końca gdy jej telefon wyrwał ją z pracy. Nie patrząc nawet na kto dzwoni wcisnęła szybko zieloną słuchawkę.
-Cześć Ros. - jego  delikatnie zaspany głos rozgościł się w słuchawce. - Mam nadzieję,że nie przeszkadzam.
-Nie skąd. Kończę pracę na wystawę.
-Czyli przeszkadzam...
-Nie, Bill jak mówię,że nie to nie . - odłożyła pędzel i rozpuściła włosy z niewygodnego koka przeczesując
je delikatnie koniuszkami palców. - Dlaczego nie śpisz?
-Bo się pakuję.
-Jakiś nowy koncert o którym nie wiem ? - zaśmiała się lekko .
-Nie, święta Rose, święta.
-Oh, będziesz w Niemczech?
    Zamknął jedną z walizek i opadł wygodnie na puchowym dywanie koło swojego pupila. Posmyrał go krótko za uchem co wywołało u Pumby wielkie niezadowolenie.
-Tak, będę i właśnie dzwonię by...No...zapytać się czy miałabyś czas? Na kawę?
-Jeżeli tylko znajdziesz na to czas, to bardzo chętnie Bill.- w tle usłyszała ciężki męski głos wyrywający młodszego Kaulitza z rozmowy.
-Muszę kończyć Ros, niedługo wylatujemy. Odezwę się.
    Uśmiechnęła się do zakończonego połączenia i powróciła do malowania obrazu. Upiła łyk zimnej już herbaty , włosy zwinęła w niezgrabnego koka . Jeden z pędzli chwyciła w swoje szczupłe dłonie i starannie dokończyła najdrobniejsze detale portretu .  Zdecydowanie chciała mu go pokazać , wyszedł jej bardzo dobrze, była zadowolona i postanowiła go dać na wystawę razem z innymi pracami . Przyjrzała się dokładnie swojemu dziełu. Namalowany Bill wyglądał tak samo sympatycznie i promiennie jak żywy. Odłożyła starannie pędzle a obraz pozostawiła do wyschnięcia.

" Jest na świecie taki rodzaj smutku, którego nie można wyrazić łzami. Nie można go nikomu wytłumaczyć. Nie mogąc przybrać żadnego kształtu,  osiada ciasno na dnie serca jak śnieg podczas bezwietrznej nocy . "

    -Bill rusz się ! - Tom krążył niecierpliwie między pokojem Billa a balkonem odpalając papierosa za papierosem.  Nie lubił czekać na swojego brata. Bill w zwyczaju ma się ślimaczyć , pakować na ostatnią chwilę czy po prostu przedłużać niepotrzebnie  pewne sytuacje . Przy stopach starszego Kaulitza rozłożył się pupil jego brata domagając się pieszczoch. Brunet uśmiechnął się do psa i posmyrał go po brzuchu . Podczas gdy Tom zajmował się Pumbą Bill w pełni gotowy wyszedł szybko z pokoju w ich stronę . Ubrany w zwykłe dżinsowe rurki oraz gładki czarny sweter wyglądał dość poważnie .
-Wybacz..musiałem... zadzwonić.
-Nie dało się nie usłyszeć. - gitarzysta uśmiechnął się do brata pokazując szereg perłowych zębów.
    Młodszy Kaulitz dał lekkiego kuksańca bratu i zniknęli za drzwiami swojego mieszkania w LA. Blondyn rozejrzał się po podwórzu , tęsknił za zmiennością pór roku . W  słonecznym Los Angeles rzadko zdarzał sie deszcz a gdzie tu mowa o śniegu. Cieszył go fakt,że będzie mógł chociaż trochę zmarznąć podczas pobytu w Niemczech i nacieszyć oko białym puchem.
    Rozsiadł się wygodnie w fotelu samochodu i wspomnieniami wrócił do dni, kiedy z Tomem byli młodsi i wyczekiwali dnia w którym spadnie śnieg. Zawsze zaraz po śniadaniu męczyli Simonę by pozwoliła chociaż na godzinę im wyjść na podwórze. Ubrani w  jednakowe kombinezony rozstrzygali między sobą bitwę na śnieżki, lepili bałwana albo igloo. Zima zdecydowanie była jego ulubioną porą roku , na samo wspomnienie dzieciństwa zapragnął by znowu chociaż na chwilę  stać się małym chłopcem bez problemów i móc zatracić się w dzieciństwie. Westchnął głośno , jednak Tom zajęty pisaniem sms'ów nawet tego nie usłyszał.  Bill przykleił nos do szyby , wyciągnął z torby telefon i wystukał wiadomość:

JA: " Powiedz proszę,że w Berlinie jest śnieg..."

    Nie musiał czekać długo na odpowiedź ze strony Rose .  Momentami się zastanawiał czy ona oby czasem nie trzyma ciągle telefonu  w dłonie w oczekiwaniu na wiadomość od niego. Szybko jednak skarcił sie za tą myśl i odtworzył migającą kopertę :

Rose : " Muszę Cię zmartwić, bo nie wiem czy lubisz dużą ilość śniegu czy preferujesz raczej małą      warstwę.Mój brat zdecydowanie lubi małe warstwy, nie musi wtedy ślęczy godzinami przed domem i go odśnieżać ;) "

    Uśmiechnął się do wiadomości , kliknął zamknij a telefon wsunął do torby.

"Od zawsze nie wiedziałam czego chcę. W jednym momencie płakałam i potrzebowałam miłości.  A zaraz odrzucałam argumenty tłumacząc to że chce być nie zależna, i należeć do szczęśliwych singli. Wszystko zmieniło się wtedy gdy Twoje czekoladowe soczewki bombardowały mnie swoim specyficznym blaskiem, a malinowe usta po raz pierwszy złożyły delikatny pocałunek.. Chciałam więcej. Już nie chciałam być sama, bałam się samotności."

~ ~ ~



    Coś w środku jej mówiła,że musi wyjść z domu,że musi iść prze siebie,że coś na nią czeka.
Mimo późnej pory i ciągle padającego śniegu chwyciła swój czarny płaszcz , na nogi wcisnęła kozaki i zatrzasnęła za sobą drzwi. Opatuliła się szczelnie szalikiem , który chwyciła w ostatniej chwili i ruszyła prosto w stronę parku. Nie zastanawiała się ani sekundy  dlaczego tam , szła. Po prostu szła, czuła ,że musi tam iść...
    Śnieg padał coraz mocniej i mocniej, grube płatki oślepiały ją padając na zmrużone powieki . Przetarła szybko opuszkami zamknięte oczy i pewnym, szybkim krokiem szła przed siebie. Czuła się bardzo niespokojna . Na wejściu do parku przyśpieszyła kroku chcąc odnaleźć swój wewnętrzny niepokój. Silny wiatr sypał śniegiem prosto w oczy blokując ostrość widzenia.
    Przystanęła na chwilę oglądając się dookoła. Potarła zimne dłonie o siebie i schowała do kieszeni.  Zauważyła ciemną postać nieopodal. Postać ubrana w czerń machała w jej kierunku . Nie widziała twarzy swojego tajemniczego towarzysza była  za daleko a do tego sypiący na oczy śnieg blokował pole widzenia. Szybkim krokiem ruszyła przez lekkie zaspy , które z minuty na minutę robiły się coraz większe.
-Cześć Ros. - melodyjny i dobrze znany głos należący do Billa Kaulitza dotarł do jej uszu gdy dobiegła do stawu na którym stał. Blondyn ubrany w  długi czarny płaszcz stał na środku stawu pokrytego lodem. - Chodź do mnie . - wyciągnął w jej stronę dłoń.
-Nie Bill... Ten lód jest kruchy zejdź !
-Daj spokój Rose... - płynnym ruchem przesunął się po cienkiej warstwie lodu zbliżając się w jej stronę.  - Widzisz, nic się nie dzieje . - uśmiechnął się do niej  sympatycznie kierując w jej stronę swoją dłoń. Cienka pokrywa lodu zaczęła powoli pękać pod ciężarem stóp blondyna .
-Bill, nie wygłupiaj się, złaź. Nie umiem pływać, nie pomogę Ci. - kończąc to zdanie lód pod wokalistą pękną pozwalając mu zniknąć pod lodowatą wodą...


    23 grudnia.
   
    Dźwięk nachodzącego połączenia wyrwał ją z okropnego snu . Energicznym ruchem podciągnęła sie do pozycji siedzącej  i odebrała  telefon nie zwracając uwagi na jego adresata.
-Obudziłem Cie? - bez zbędnych wstępów po drugiej stronie słuchawki usłyszała melodyjny głos Billa.
-Tak, ale dziękuję Ci bardzo. Miałam straszny koszmar. - ziewnęła do słuchawki najciszej jak tylko potrafiła, przetarła zaspane oczy i podrapała się lekko po policzku.
-W takim razie to chyba dobrze. Co powiesz na kawę o 12?
-Gdzie?
-Przyjadę po Ciebie, adres pamiętam. - uśmiechnął się szeroko do swojego pupila , który wylegiwał się obok niego . Mruknęła na znak potwierdzenia do słuchawki  i przeciągnęła się leniwie . - W takim razie jesteśmy umówieni.
    Zanim odłożyła telefon spojrzała na ekran, który pokazywał godzinę 8:00 .
-Chyba zwariowałeś Kaulitz... - odłożyła telefon na szafkę nocną i jeszcze na chwilę okryła się ciepłą kołdrą i zasnęła.

"Nagle dzieje się coś... Coś się uruchamia... i w tym momencie wiesz, że coś się zmieni... I w tym momencie zdajesz sobie sprawę, że wszystko zdarza się tylko raz... Następnie okazuje się, że to wszystko zdarza się tylko jeden raz, i że nigdy więcej nie poczujesz tego  samego, że już nigdy nie będziesz trzy metry ponad niebem."

    Rozejrzał się po swoim pokoju w którym praktycznie nic się nie zmieniło. Ściany były pokryte kolorem kawy z mlekiem do tego starannie dobrane rolety , które w tym momencie przysłaniały okno do połowy. Przy oknie stało jego stare biurko na którym znajdowały się idealnie poukładane segregatory z tekstami piosenek , ramka ze wspólnym zdjęciem z bratem i lampka nocna. Na parapecie znajdowało się parę kaktusów , tuż koło biurka duża szafa , która obecnie zdecydowanie by mu nie wystarczyła . Łóżko , w którym ciągle się znajdował , stało na przeciwnej ścianie od drzwi wejściowych na samym środku. Po lewej stronie stała szafka nocna z ramką z zdjęciem całego zespołu i lampka nocna, po prawej stronie wielkie lustro z małą toaletką.
    Z uśmiechem na ustach podszedł do szafy i wyciągnął z niej szare , sprane dresy i wyblakłą koszulkę. Otworzył drzwi umożliwiając Pumbie wydostanie się z pokoju a następnie wypuścił go do ogrodu . Reszta domowników jeszcze spała. Wstawił wodę na kawę, do kubka wsypał dwie płaskie łyżki rozpuszczalnej kawy i włączył telewizor. Przeskakiwał z kanału na kanał jednak nie znalazł nic ciekawego dla siebie i zostawił pierwsze lepsze wiadomości.  Podążył śladami swojego pupila na zewnątrz odpalając przy tym pierwszego papierosa dzisiejszego dnia. Na widok białej powłoki i szczęśliwego Pumby uśmiechnął się ciepło i zaciągnął się porządnie dymem. Skończywszy papierosa zatopił go w popielniczce pełnej śniegu i powrócił do środka, zostawiając lekko uchylone drzwi. Wyłączył gotującą się wodę, zalał nią do połowy kubek a resztę dopełnił mlekiem. Wsypał dwie płaskie łyżeczki cukru i porządnie wymieszał, ostrożnie upił
łyk ciepłego naparu i opadł wygodnie na kanapie przed telewizorem.
   

"The sun will shine like never before.
One day I will be ready to go,
see the world behind my wall. "
*(1)

   
    Jej spokojny sen przerwał huk otwieranych drzwi i donośny głos starszego brata.
-Kim do cholery jest ten blondyn , który po Ciebie przyszedł?
-Alex..o czym ty mówisz?
-O tym lalusiu , który siedzi u nas na kanapie i czeka na Ciebie.
-Co?! Która jest godzina?! - wyskoczyła szybko z łóżka i podbiegła do szafy szukając odpowiednich ciuchów na dzisiejszy dzień.
-Po dwunastej kawałek.
-Alex..błagam Cie, powiedz mu,że za dziesięć minut będę gotowa później porozmawiamy dobrze braciszku? - cmoknęła go lekko w policzek i ukradkiem  poszła do łazienki.
    Alex był starszy od Rose o półtora roku jednak za to bardzo opiekuńczy. Wysoki, szczupły brunet z lekkim zarostem i o czekoladowych oczach. Student prawa , przyszły prawnik i dobry sportowiec. Lekko nadopiekuńczy , jednak Rose nigdy to nie przeszkadzało.
    Zszedł wolnym krokiem po schodach prosto do salonu w którym siedział Bill i sączył  herbatę, którą zdążyła już mu przygotować ich matka.
-Rose kazała przekazać,że będzie za dziesięć minut - zmierzył blondyna od stóp po czubek głowy analizując dokładnie każdą jego część garderoby . Wokalista postawił się dziś na wygodę, lekko szersze spodnie niż zwykle w kolorze czarnym i do tego koszula w kratę i czarny płaszcz.  Uśmiechem odpowiedział nieznajomemu i powrócił do rozmowy z matką Rose.


"Nie chcę tak po prostu pożegnać się i odchodząc, zostawić po sobie miliony wspomnień, wspólne marzenia i sny  zakopane gdzieś na dnie Naszych serc. Nie chcę zapomnieć o tym co Nas łączyło a co dzieliło, o każdym Twym uśmiechu i  zaufaniu, którym zawsze darzyłam ponad wszystko. nie potrafię i nie chcę wyrzucić Cię z serca, wymazując z pamięci szczęście,  które dawałeś mi swą obecnością."



*(1) - Tokio Hotel - World behind my wall